Martyna Bunda: – Jak się ma psychiatria w Polsce?
Prof. Bohdan Wasilewski: – Mniej więcej tak jak to wynika z opublikowanego właśnie raportu NIK. Cieszę się, że powstał, bo to pierwszy od dawna dokument poświęcony diagnozie stanu szpitali psychiatrycznych, a ten, jak wynika z raportu, jest katastrofalny.
Drastyczna bieda i ciasnota. Zbyt często stosowana przemoc wobec pacjentów, przetrzymywanie w izolatkach, podawanie leków bez konsultacji z lekarzem i na wszelki wypadek.
Mamy nie najgorszą, chociaż niewystarczającą liczbę miejsc psychiatrycznych, ale – co znalazło odzwierciedlenie w raporcie – takich, w których większość z nas nie chciałaby nigdy zobaczyć swoich bliskich. 70 proc. z nich nie odpowiada standardom lub praktycznie nie nadaje się do użytku, bardziej przypominając miejsca zesłania niż realia nowoczesnego szpitala, który ma pomagać.
Co gorsza, mamy też trzy razy mniej lekarzy psychiatrów w stosunku do norm europejskich. Psychologów jeszcze mniej, podobnie jak wykwalifikowanych pielęgniarek. I to jest realny problem. Oraz wciąż jeszcze żywy stereotyp, że psychicznie się w Polsce nie choruje, powoduje, że Polak sięga po pomoc bardzo późno, a potem nie kontynuuje leczenia regularnie i odpowiedzialnie, bo trudno mu się dostać do lekarza i leczenie traktuje jako sprawę wstydliwą.
Osobną sprawą jest to, co się dzieje w domach. Europejska komisja ekspercka opracowała tak zwaną zieloną księgę, w warunkach polskich też mamy jedno opracowanie studyjne, przygotowane na zlecenie ministra Balickiego. Z obu tych dokumentów wynikają podobne wnioski: zagrożenia dotyczące zdrowia psychicznego są w tej chwili drugim, po chorobach krążenia, a niedługo pewnie i pierwszym ryzykiem zdrowotnym.