Ubiegły rok był dla branży rekordowy: sprzedano 11,4 mln sztuk opon do samochodów osobowych. W tym roku sprzedaż jest słabsza, ale Polska na tle Europy Zachodniej i tak jest wciąż jednym z najdynamiczniejszych rynków. Głównie za sprawą rosnącego segmentu opon zimowych. Z danych Firmy Oponiarskiej Dębica wynika, że w ciągu ostatniej dekady udział zimówek w sprzedaży wzrósł z 33 proc. do 44 proc.
W Sejmie pojawił się pomysł wprowadzenia obowiązku korzystania z opon zimowych od listopada do marca. Nie wiadomo, czy to potrzebne, bo jak widać, Polacy wybierają zimówki nie z przymusu, ale z rozsądku.
Kiedy zmieniać?
Późną jesienią wielu kierowców opada nerwowa rozterka: zmieniać opony na zimowe już czy czekać, aż zrobi się biało? Zmiana opon zawczasu ma tę zaletę, że unika się kolejek w warsztatach, a i mechanicy bez presji czasu mogą to zrobić staranniej. Są też minusy: przy wyższych temperaturach zimowe opony szybko się zużywają, a na mokrej nawierzchni nie trzymają tak dobrze jak letnie. Eksperci spierają się, kiedy najlepiej dokonać wymiany. Obowiązuje reguła mówiąca, że jeśli temperatura w ciągu dnia oscyluje wokół plus 7°C, to należy już pomyśleć o wizycie w warsztacie. Niektórzy jednak twierdzą, że opony letnie dają sobie radę nawet do 0°C.
Oczywiście, o ile nie spadnie śnieg, jak w ostatnich dniach października, bo wtedy przewaga opon zimowych staje się oczywista. Wynika to z dwóch zasadniczych różnic dzielących oba typy opon: składu gumowej mieszanki i kształtu bieżnika. W oponach zimowych mieszanka jest komponowana ze specjalnych składników, tak by była miękka, elastyczna i nie twardniała szybko w niskich temperaturach, jak ma to miejsce w oponach letnich. Drugą cechą jest rzeźba bieżnika. Jest wyższy i ma dużo bardziej skomplikowaną strukturę, składającą się z klocków i lameli (drobniutkich, gęstych nacięć).