Można było odetchnąć z ulgą. Wprawdzie ostatni sondaż preferencji wyborczych pokazał, że partia Palikota może liczyć na 2 proc. poparcia, ale przecież jest Olek, a Olek może dać nawet 25 proc. Martwić się powinien za to Leszek Miller, któremu dzień wcześniej Kwaśniewski, przy świadku Oleksym, obiecał, że przyjdzie na kongres lewicy, i to bez Palikota. Nic nie jest jednak pewne, bo okazało się, że na ten sam dzień palikotowcy zaplanowali (zrobili to już dawno) wiosenną, lewicową majówkę i też byłego prezydenta zaprosili. Pozornie rozwiązuje to palący problem, kto kogo powinien zaprosić.
Jeśli Palikot ma własną majówkę, to nie może być na kongresie Millera. Tym samym znika powód, dla którego Kwaśniewski żąda obecności Palikota na kongresie pod patronatem SLD (choć wcześniej nie żądał, co Oleksy wyjaśnił w specjalnym oświadczeniu). Dylematu: dokąd pójść? byłemu prezydentowi to jednak ostatecznie nie rozwiązuje, bo Kwaśniewski chce być tam, gdzie wszyscy, a wszyscy będą oddzielnie. Czyli właściwie nie powinien pojawić się nigdzie.
Tu jednak wyrasta nowy problem, bo jeśli nie będzie nigdzie, to nie stworzy Europy Plus, na której mu szczególnie zależy, gdyż tylko ona może wykorzystać jego potencjał polityczny. Istnieje też groźba, że bez Kwaśniewskiego na czerwcowej majówce poparcie dla Palikota jeszcze bardziej spadnie, chociaż już niewiele zostało...
Czy ktoś rozbierze tę lewicową, a nawet centrolewicową łamigłówkę? Bo jest jeszcze osamotniony nagle Ryszard Kalisz, który wyleciał z SLD i nie chce być z Palikotem, z którym chce Kwaśniewski? Oczywiście Kalisz nie chce też być z Millerem. Ale i Miller ma kłopot, bo będzie musiał lada dzień wyrzucić z Sojuszu prof.