Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Przychodzi Tadzio do lekarza

Zawód: stacz w kolejce po zdrowie

Usługa Żaka jest zgodna z prawem. Zapisu chorego do lekarza może dokonać osoba trzecia. Usługa Żaka jest zgodna z prawem. Zapisu chorego do lekarza może dokonać osoba trzecia. Leszek Zych / Polityka
Im gorzej w służbie zdrowia, tym więcej pracy ma Tadeusz Żak. Od 12 lat wynajmuje się w Tarnowie do stania w przychodnianych kolejkach.
Tadeusz Żak ma opinię bardzo wiarygodnego stacza. I cechy osobowościowe niezbędne do stania.Leszek Zych/Polityka Tadeusz Żak ma opinię bardzo wiarygodnego stacza. I cechy osobowościowe niezbędne do stania.
Marzeniem Żaka jest przeprowadzić z ministrem Arłukowiczem rozmowę w cztery oczy.AN Marzeniem Żaka jest przeprowadzić z ministrem Arłukowiczem rozmowę w cztery oczy.

Obecnie jest tak źle, że Tadeusz Żak ledwo wyrabia się z przyjmowaniem zleceń na stanie. Z rankingu Europejskiego Konsumenckiego Indeksu Zdrowia wynika, że mamy najdłuższe kolejki do lekarzy w Europie. W kalendarzu ma już zabukowane terminy z miesięcznym wyprzedzeniem. Klientów jest tylu, że – aby nie przemęczać nóg – kupił kijki nordic walking i zrobił dwudniowy kurs z kijków. Bo Żak ma 130 cm wzrostu, idąc w kolejkę, musi wydrobić więcej kroków.

Stoi profesjonalnie. Ma w plecaku rozkładany stołeczek do spania podczas stania, termos z kawą/herbatą oraz wizytówki. Na grzbiecie plecaka zamontował nieprzemakalny szyld fosforyzujący: „STACZ KOLEJKOWY, REJESTRACJA DO LEKARZY SPECJALISTÓW, TEL.”. Żak przestał już kilka reform w służbie zdrowia. Ma opinię bardzo wiarygodnego stacza. I cechy osobowościowe niezbędne do stania.

Po pierwsze: wytrzymałość

Jest piątek, 9 rano. Dopiero co Tadeusz Żak zszedł z 30-godzinnego stania (ze środy na czwartek stał w kolejce do ortopedy, w czwartek już nie schodził, tylko stanął do neurochirurga i onkologa), a tu wpadają nowe zlecenia: panie Tadku, do urologa. Najszybciej. Tadeusz ślini palce, kartkując terminarz.

Usługa Żaka jest zgodna z prawem. Zapisu chorego do lekarza może dokonać osoba trzecia. Mowa o przyjęciach spod okienka, na numerki wydawane na bieżący dzień, limitowane przez NFZ dla kilku pierwszych osób z kolejki.

W 2005 r. Żak stracił większość rejonów w Tarnowie z powodu wejścia w życie nowych systemów rejestracji. Przyjęcia spod okienka zmieniono na terminowe, co miało usprawnić i służbę, i zdrowie. Poprawa polega na tym, że chory może telefonicznie wstawić się na termin. Ale te, też limitowane przez NFZ, wyczerpują się szybko. Ludzie, dostając odległe terminy (2,5 roku na operację zaćmy, 3 lata na wstawienie endoprotezy), zaczęli bać się, że życia im zabraknie. Przy systemie okienkowym został tylko miejscowy szpital św. Łukasza, a u Żaka zrobił się jeszcze większy ruch. Schorowani dzwonili: pan pomóż, przecież oni stworzyli kolejki do prosektorium.

Reforma najbardziej sparaliżowała tych w gipsie. Zamawiają stanie u Tadka nawet z innych powiatów. U nich pierwsze wolne terminy do ortopedy na zdjęcie gipsu wypadają za 4 miesiące. Więc totalnie unieruchomieni. Jeśli sami zechcą uwolnić się z gipsu, nie dostaną odszkodowania z ubezpieczenia.

Im durniejsza reforma, tym dłuższe stanie do specjalisty. Żaka wynajmują głównie niemający siły stać. Starzy, niewidomi, z zaćmami, przepuklinami, protezami, rozrusznikami serca. Bo w kolejce ważna jest wytrzymałość. Należy przygotować się na stanie nawet 40-godzinne.

Żak ma nogi krótkie, ale solidne. Pięć razy doszedł na nich w pielgrzymce do Częstochowy. Ostatni raz 23 lata temu, w intencji poznania adekwatnej kobiety do życia. Wróciwszy zaanonsował się w biurze matrymonialnym, gdzie jego wyobrażony model skrzyżował się z modelem Jolanty, wyższej o 15 cm.

I pchali ten życiowy wózek wspólnie, aż 12 lat temu na ramieniu żony zrobił się ropiejący kaszak. Rano o godzinie 5.30 poszła zarejestrować się do chirurga i wróciła spłakana: kochanie, ja nigdy się nie dostanę. Żak obiecał, że zrobi coś z tym faktem. Wyszedł stać o pierwszej w nocy i był na czele kolejki. Zobaczył, jak schorowani, dla których zabrakło numerków, wykańczają się nerwowo, powiedział żonie: może wejść w stanie i coś wystać do renty? Jolanta sceptycznie: idź i stój, może coś wystoisz.

Ogłosił się ze staniem w „Echu Tarnowskim” oraz na słupach i zaczął się delikatny ruch. Początkowo Żak brał smektę na biegunkę, tak był przejęty, żeby się wywiązać. Minęło 12 lat, jak stoi, a w służbie zdrowia też nic się nie rusza.

Tuż przed godz. 7.00, zanim otworzą okienka, przychodzi w kolejkę zleceniodawca i Żak wychodzi, wstawiając go na swoje miejsce.

Po drugie: bezczelność

Służba zdrowia reformowała się i miało być coraz lepiej, więc Żak w obawie, że straci klientów, wchodził w inne branże: monterkę gniazdek elektrycznych, akwizycję zniczy, żelazek, suszarek, portierkę. Zainwestował w strój św. Mikołaja, wynajmując się sezonowo do wręczania prezentów. Witał gości przed wejściem do zamku w Nowym Wiśniczu na balu charytatywnym córki pana Kulczyka, która zrobiła wystrój na bajkową krainę. Dojeżdżał do opery krakowskiej, dorabiając jako marionetka w spektaklu „Rigoletto”.

Ale ciągle był potrzebny do stania, ponieważ NFZ ciął limity przyjęć. Raz do roku w Tarnowie ogłaszano akcję: 100 miejsc do ortodonty na prostowanie zębów u dzieci. Ludzie zamawiali stanie z półrocznym wyprzedzeniem. Ustawiał się 72 godziny przed czasem, a kolejka wyskakiwała na niego: a co, Żaczkowi ząbki pokrzywiło?!

W służbie zdrowia robił się taki chaos, że wyrosła mu konkurencja. Pomysł na usługę chciał podkraść taki jeden Darek. Zaczął się ogłaszać ze staniem, dopisując swój telefon do wizytówek zostawianych przez Żaka na parapetach. Żak do niego: słuchaj, tak się nie robi. Nie będziesz wspinał się po moich plecach. To jest moja walka.

Sam nie wpychał się w rynek, gdy stacze najmowali się w temacie rejestracji samochodów i zapisów na akcje PKO. Darek się wycofał, po czym zrobił się chorobliwie gruby i dostał rentę na otyłość.

Kiedy na zmianie jest nieludzki ochroniarz, zamyka na noc drzwi wejściowe do przychodni i stój człowieku na zewnątrz, w mróz i deszcz. Niektórzy podjeżdżają w kolejkę samochodem i powiedzą: wejdź, Tadek, posiedź. Jak nie proszą, on też idzie na bezczela. Wychylają głowy, z auta pytając: Kto ostatni? Wtedy Żak odpyskuje: nie wiem. Ja nie będę nikomu pleców pilnował.

Stanie wymaga dużej bezczelności. Rejestracja w przychodni św. Łukasza ma sześć okienek. Każde dysponuje kilkoma numerkami, więc liczy się pierwsze 20 osób. A staczy jest, weźmy, stu. Próbowali Żaka wypychać siłowo. Kiedy wracał zmuszony wyjść za potrzebą, kolejka do niego: – Nie stałeś tu.

Do ochrony swojego miejsca w kolejce Żak zatrudnił dużego kuzyna, wzbudzającego respekt. Tak się złożyło, że tamten stracił pracę i zapytał, czy może z Tadziem postać odpłatnie? Obecnie stoją we dwóch. Po pierwsze dlatego, że kuzyn jest silniejszy. Po drugie, w każdym okienku Żak może zarejestrować po jednej osobie, dokooptowawszy kuzyna są w stanie dziennie obsłużyć do 12 zleceń.

Po trzecie: rutyna

Im mniej numerków do danego specjalisty, tym wcześniej należy wyjść do stania. Kiedy Żak zaczynał 12 lat temu, dzienny limit miejsc – przykładowo do ortopedy – opiewał na 20, teraz – 8. Do neurologa było 6, teraz – 2. Lata stania wyrobiły w nim rutynę, ile godzin wcześniej do kogo się przymierzyć, żeby być na czele kolejki. Stanie coraz bardziej się wydłuża. Do hematologa dzienny kontrakt podpisany przez NFZ wynosi 2 miejsca, do urologa – 6, okulisty – 10. Zlecenia kardiologiczne i endokrynologiczne wymagają obecnie aż 15 godzin stania.

Dlatego Żak stopniowo podnosił się z ceną. Zaczynał od 10 zł od jednorazowego zrealizowanego zlecenia. Obecnie liczy sobie 50 zł. A ponieważ klienci zaczęli go wystawiać, wprowadził zaliczki. Wysyła esemesem numer konta, oczekując dwa dni na wpłatę. Były przypadki, że całą noc stał za free, a rano klient mówił mu przez telefon: Trochę se mały chuju postałeś. Po czym się rozłączał.

Ponieważ żyjemy w trybie siedzącym i siadają nam kręgosłupy, zamówień do neurochirurgów jest najwięcej. Zwłaszcza do prof. M. To kultowy lekarz. Usługa jest droższa przez wzgląd na ekstremalną długość stania. Żeby dostać się do prof. M., trzeba zająć kolejkę kilka dni przed otwarciem okienka. Ze względu na masową ilość reflektujących do prof. M. z całej Polski (Rzeszów, Starachowice, Łódź, Wadowice) założył osobny zeszyt z terminami.

U Żaka można dorobić. Raz w miesiącu, gdy robi przychodnię na ul. Mostowej, gdzie prof. M. przyjmuje prywatnie tylko w każdy ostatni wtorek, montuje na dwie doby dziesięciu dodatkowych staczy. Wtedy jest kierownikiem i pilnuje dyscypliny, żeby nie szargano mu opinii.

Zdarzało się, że łapał ludzi na piciu w trakcie stania. Bezrobotni przychodzą do Żaka: panie Tadku, nie ma pan co do stania? Albo: Tadek, wysiadł mi telewizor, pożycz na naprawę, to ci odrobię w staniu. Dla uczciwego stanie zawsze się znajdzie.

Po czwarte: cierpliwość

Kolejka ma swoją dramaturgię. Do godziny 5.00 rano Żak przysypia, opierając o ścianę rozkładany stołeczek. Na 5.30 ma ustawioną pobudkę w telefonie. Do 6.00 można wyjść za potrzebą na spokojnie. Tadzio mówi: pan/i wyprostuje nogi, kolejka jest już zarysowana. Najpóźniej o 6.30 wychodzi na środek i porządkuje ludzi linearnie: proszę państwa, teraz ustawiamy się powolutku! Proszę nie robić zadymy!

Wie, kto za kim stoi. Stacz profesjonalny musi mieć pamięć wzrokową: pani w niebieskim, bardzo przepraszam, pani jest trzy osoby za tamtym panem! Żaka bardzo lubią rejestratorki. Nadaje kolejce dyscyplinę i ją wycisza. Biorą go w obronę, kiedy inni mają pretensje, że stoi za pieniądze. Rejestratorki: ten pan swoje wystał uczciwie!

Bo charakter ludzki najbardziej widać tuż przed otwarciem okienka, gdy następuje kulminacja napięcia. Ci, którzy nie mają dystansu do stania, zaczynają Żaka targać i poniżać, że wykopią go po dupie. Najagresywniejsi są ci z nadczynnością tarczycy. On nigdy się nie odzywa. Woli w domu puścić jedną łzę, niż wdać się w pyskówkę. Jest znany z cierpliwości, tak w nogach, jak i psychice. Miał 12 lat, gdy utopiono mu ojca, a matkę zabito. Wziął go wuj, zagarnął 40 ojcowskich hektarów, po czym podrzucił na pogotowie opiekuńcze, robiąc z Tadzia dewianta na tle erotycznym. Już pogotowie chciało wsadzić go do domu opieki, jak przypadkowo poznał na dworcu państwa Rzepków. Porozmawiali na różne tematy i zgodzili się być dla niego rodziną zastępczą.

Wracając do atmosfery w kolejkach, najgorzej, gdy wchodzą honorowi krwiodawcy, mający zagwarantowane numerki bez stania. Masowo mówi się w kolejkach, że TO WSZYSTKO JEST ZAMACH. I że zamiast stać, lepiej do więzienia iść, skazany jest objęty bezpłatną pomocą i nie czeka. Ci z drętwiejącą szyją radzą jedni drugim kłaść się na ulicę. Z pogotowia rezonans robi się od ręki, nie za pół roku. Tadzio nie wdaje się w dyskusje. Bawi się tabletem lub rozwiązuje krzyżówki.

Zarejestrowawszy klienta, wycofuje się z kolejki i rozdaje triumfalnie wizytówki. A ludzie miękną: panie Tadeuszu, na kiedy pan ma najbliższy wolny termin stania?

Po piąte: uczciwość

Przez te 12 lat Żak wstawił już z 1,5 tys. klientów. Żeby sobie nie narobić problemów ze strony skarbówki, złożył papiery o zarejestrowanie działalności gospodarczej: stacz kolejkowy. Mógłby odliczać od podatku wydatki typu ksera, telefony, kijki nordic walking, bilety miesięczne (żeby za każdym jednorazowym biletem nie prosić o pomoc, bo nie sięga do kasownika). Ale, choć wsparło go Samorządowe Kolegium Odwoławcze, w urzędzie miasta odrzucono wniosek. Takiego zawodu nie ma. Poza tym jest niezgodny z konstytucją, bo nie wolno zarabiać na służbie zdrowia. Proponowali coś pod inną nazwą, np. salon masażu. Zarejestrowanie usługi stania w kolejce do lekarza nadszarpnęłoby powagę instytucji. W rzeczywistości chodzi zapewne o wstyd. Że taki 130-centymetrowy Żak – tak sobie tłumaczy – ruszył najgorsze mrowisko, czyli NFZ, Amber Gold polskiego zdrowia, i chce go skompromitować, wysadzając od środka.

Więc, choć wstawia w kolejki urzędników, ciągle stoi w szarej strefie. Ale przynajmniej nie idzie do MOPS po zapomogę. I coraz częściej łyka ketonal, bo słabną mu wynajmowane nogi-żywicielki. Panie socjalne mówią: jak pan chcesz wyrobić zasiłek, siedź pan na plantach i pij.

Więc jest piątek, 9.00 rano. Żak zaraz się położy. Po tylu latach spania podczas stania odzwyczaił się spać w poziomie. Już łóżko gniecie mu kości. Woli w fotelu, na siedząco.

Marzeniem Żaka jest przeprowadzić z ministrem Arłukowiczem rozmowę w cztery oczy. Powiedziałby, że nasz naród kona w kolejkach. Wymieniłby z nazwiska doktora M., ortopedę. Przeporządny doktor. Choć ma wyznaczone dziennie tylko 4 limitowane miejsca do siebie, przyjmuje ludzi do zamknięcia przychodni. Mówi: ja nie po to się kształciłem, żeby mi Fundusz dyktował, ilu chorym mam pomóc. Uprzedziłby ministra, że planuje wypełnić lukę na rynku i rozwinąć ogólnopolską sieć staczy, zatrudniwszy studentów oraz emerytów. Już bezrobotni z innych miast prosili go o przyuczenie.

A w sobotę Żak ma pociąg do Krakowa. Potrzebują go jako krasnala w restauracji Scandale. Wróci w niedzielę i pójdzie stać na godzinę 12.30. Obiecał wstawić klientkę z Gorlic, z przepukliną.

Polityka 23.2013 (2910) z dnia 04.06.2013; Kraj; s. 26
Oryginalny tytuł tekstu: "Przychodzi Tadzio do lekarza"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Fotoreportaże

Richard Serra: mistrz wielkiego formatu. Przegląd kultowych rzeźb

Richard Serra zmarł 26 marca. Świat stracił jednego z najważniejszych twórców rzeźby. Imponujące realizacje w przestrzeni publicznej jednak pozostaną.

Aleksander Świeszewski
13.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną