Gdyby nie pocztówki z Breslau kupione na Allegro, współczesny polski dom na wodzie zapewne nigdy by nie powstał. Przed rozpoczęciem inwestycji Kamil Zaremba wpadł na pomysł, żeby w urzędach powołać się na przedwojenną tradycję. W trakcie analizowania map i zdjęć zaczął napotykać coraz więcej śladów takich domów z początku XX w. Najbardziej zaskoczyły go zdjęcia lotnicze, na których widać wszystkie kanały Odry w dzisiejszym kształcie, i to, że przed wojną takie budowle cumowały w centrum miasta. Rzemieślniczy warsztat, łaźnia dla kobiet i kawalerka stały przy Uniwersytecie, Arsenale, bulwarze Dunikowskiego czy moście Grunwaldzkim. W ciągu lat zebrał pokaźną kolekcję pocztówek, rycin i zdjęć dokumentujących blisko 150 lat kultury życia na Odrze.
Próbując załatwić pozwolenia, dołączył więc pocztówki do pisma urzędowego. Od tego momentu urzędnicy zaczęli się z nim spotykać.
Zaremba zdecydował się na wykonanie konstrukcji wolnej od wad barek, na których skrapla się woda, a potem wyrasta grzyb i pleśń. Architekt Paweł Barczyk zaprojektował funkcjonalne rozprowadzenie wszystkich instalacji, modernistyczne rozwiązanie w kształcie prostokąta z trawnikiem na dachu. Materiały stosowane przy budowie domu na wodzie są dokładnie takie same jak w domu tradycyjnym. Tajemnica tkwi jednak w betonowych kadłubach, których konstrukcja sprawia, że pływają jak statek. W pierwszej chwili wydaje się dziwne, że taki dom utrzymuje się na tafli rzeki. 200 m kw. powierzchni mieszkalnej, łazienki, kuchnia, cztery pokoje i salon. Aby odczuć obecność wody, wielkie okna z hartowanego szkła sięgają samej podłogi. Ściany obite puszystym materiałem ocieplają wnętrze, a konstrukcja stoi na ważącym 130 ton betonowym pływaku, wewnątrz którego osadzone są na wzór szachownicy grodzie z płytami styropianu.