Sabinka ma dla Krystiana wiadomość. „Surprise:*. Miałam ci powiedzieć, jak wrócę do Polski, ale nie wytrzymałam;( Kocham cię i tego maluszka pozdro xoxo”. Obok zdjęcie USG, żeby nikt nie miał wątpliwości, że Sabinka jest w ciąży. Wątpliwości jednak pojawiają się i to nie byle jakie, bo żywi je sam Krystian. „Ty sobie żartujesz”, odpowiada i wykrzywia wirtualną buźkę. Tego Sabinka się nie spodziewała. „Kur...! Czy ty myślisz, że ja z takimi rzeczami żartuję?! (...) Dorośnij, liczymy na Ciebie!” – krzyczy niemymi literkami. Krystian na to najpierw: „Aha”. A później: „Zrobimy test na ojcostwo. Bo ja cudzego bękarta bawić nie będę. I chuj”. Sabinki nerwy, najwyraźniej napięte już jak struna, w końcu puszczają: „A kto się chciał codziennie, o każdej porze i wszędzie bzykać?!”.
Nadzieje
Być może mało kto wiedziałby o wielkim szczęściu Sabinki i jeszcze większym jej dramacie, gdyby nie to, że sceną, na której się rozegrał, był Facebook, a konkretnie – tablica Krystiana. Z kilkudziesięciu, może kilkuset obserwatorów (to zależy, ilu łącznie znajomych mają zainteresowani), za sprawą jednej wymiany myśli zrobiło się ich ponad 400 tys. Dialog poszedł dalej – w internet. Na kolejne portale. Młodzi ludzie, nie czytają zwykle regulaminów, w których jest jasno napisane, że dodane przez nich materiały mogą być rozpowszechniane dalej.
Dziewczyny (ale i chłopaki) pokazują w sieci coraz więcej życia intymnego. Sieć pełna jest zaskakujących wyznań i bardzo prywatnych zdjęć oraz rozmów. Prowadzonych czasem wręcz na żywo z dwóch sąsiadujących pokoi – przez Facebooka wgranego do telefonów komórkowych. Na przykład: on, lat 17, na jednej ze stron Facebooka mówi jej, że czeka na nią w wannie oraz co jej zrobi. Ona ma niecałe 15 lat, więc sprawą powinien zainteresować się prokurator. Nie, nie są anonimowi.
Ale nie boją się – bo przywykli. Bo wszyscy tak robią. Dzieciaki wrzucają intymności w sieć na potęgę, ponieważ to nabija lajki i zainteresowanie. – Diametralnie zmieniło się znaczenie pojęcia: atrakcyjność. Dziś to nie znaczy już tyle co uroda, nawet nie seksowność. Dziś atrakcyjne jest to, co pochwali jak najszersza widownia – mówi Małgorzata Kot z grupy edukatorów seksualnych Ponton. – Nie chodzi o bycie ładnym, raczej o bycie widzianym.
Co więcej, na wirtualnym festynie popularności rolę wodzireja odgrywa bezimienny administrator, który próbuje wciągnąć do zabawy nawet schowane w kącie szare myszki. Google – najpopularniejsza wyszukiwarka – co jakiś czas upewnia się, czy na pewno zaprosiło się już do grona znajomych wszystkich, którzy kiedykolwiek wysłali maila na nasz adres; Facebook na każdym kroku zachęca, by wyjawić mu, gdzie się jest, co się robi i o czym myśli.
Według prof. Jacka Kurzępy, psychologa społecznego i socjologa ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, aranżer wirtualnej rzeczywistości krzyczy do nas w ten sposób: nie jesteś wystarczająco atrakcyjna/atrakcyjny, zrób coś z tym! – Ta motywacja podprogowa powoduje, że zaczynamy się zastanawiać, czy rzeczywiście wszystko jest z nami w porządku, skoro nie mamy tylu znajomych czy lajków co kolega – tłumaczy.
Tymczasem w kontraście do życia internetowego – pełnego znajomych, okazujących zainteresowanie – w tym realnym życiu jest pustka. Ci młodzi są emocjonalnie zaniedbani. Rodzice nie mają czasu, pracują, wiążą koniec z końcem. – Zatarcie granicy między światem wirtualnym a realnym jest już faktem. Dla młodych ludzi to, co się dzieje w internecie, jest często najważniejsze – mówi prof. Jacek Kurzępa, a psycholog Anna Ręklewska dodaje, że także w realu ci młodzi wciąż rozmawiają o tym, ilu mają znajomych, ile osób polubiło ich post czy zdjęcie. Czują się wyróżnieni, zaakceptowani, gdy są w centrum uwagi. Do tego się przyzwyczaili – jako dzieci, hodowani na pępki świata, a potem zostawieni ze swoim narcyzmem i swoją samotnością. W jednej z rozmów na Facebooku dziewczyna dobitnie wyjaśnia obcemu chłopcu, czemu zaprosiła go do własnego grona: „Chcę mieć dużo znajomych, ale pisać z tobą dzieciaku nie chcę i nie pisz już, bo to jest smutne, nudny jesteś”.
Emocje
Ale żeby wciąż na nowo skupiać uwagę, trzeba dawać coraz więcej. Wiadomo. Najbardziej nadaje się do tego seks – to także oczywiste. Standardy winduje popkultura. Także w Polsce. Współczesne celebrytki już dawno przekroczyły wszelkie granice intymności, pojawiając się na oficjalnych bankietach, w błysku fleszy, obnażone i z tyłu, i z przodu. A przecież nastolatki nie znają innego świata niż ten, który widzą.
I tak: na licznych wideoblogach dziewczęta kuszą w stylu: „Jak będzie 100 widzów, to pokażę cycki”. Do właściciela portalu „Beka z nastolatek”, będącego przeglądem największych dziwactw tygodnia czy miesiąca, nadesłano nawet filmik, na którym dziewczyna – zupełnie rozpoznawalna – wyjmuje tampon i zaczyna go ssać. – Nie wiem, czym się kierowała, zapewne chciała być sławna, i po części jej się to udało, bo jej filmik odtworzono ponad 600 tys. razy! – opowiada właściciel portalu. – Oczywiście u nas film się nie pojawił.
Z kolei na stronie Zapytaj Onet, najpopularniejszym tego typu serwisie w Polsce, gdzie użytkownicy szukają lekarstwa na najróżniejsze bolączki, z oceanu maleńkich wątpliwości, drobnych trosk i wielkich problemów stosunkowo łatwo wyłowić te, które trapią nastolatków. Od sierpnia 2006 r. zarejestrowało się w nim ponad 2,5 mln osób, padło 18,5 mln pytań i 250 mln odpowiedzi. Nastolatki chcą wiedzieć, czy conversy można prać w pralce, jaką sukienkę założyć na bal szóstoklasisty itp. Prym wiodą jednak dziewczyny, które dociekają, czy są ładne, czy z taką buzią, tyłkiem albo piersiami mają szansę znaleźć chłopaka – i pokazują detale.
Ale na przykład 16-latka prosi o podpowiedź, jak poinformować koleżankę, że po pijaku zaszła w ciążę z jej chłopakiem. W odpowiedzi czyta: „Powiedz jej, że to jej dziecko”. Gdy chodzi o sprawy intymne, trudno w internecie o powagę. Inna przestraszona nastolatka dopytuje, czy uprawiając cyberka (czyli seks wirtualny), można zajść w ciążę. „Urodzisz terminatora, rozpęta się wojna z ludźmi i świat się skończy. Super, warto było dawać d… w necie” – to odpowiedź, która zyskała największy aplauz w internetowej loży szyderców.
Bo sieć, zamiast odpowiedzi, daje przede wszystkim emocjonalną reakcję. Lubię albo nie. Zauważam lub obśmiewam. Wylewam hektolitry nienawiści. Gdy z inspiracji facebookową rozmową przyszłej matki Sabinki 1 stycznia 2014 r. na Facebooku powstała strona „Beka z nastolatek”, licznik strony zwariował. Po trzech godzinach było ich 10 tys., po trzech miesiącach – prawie pół miliona! Już po kilku minutach od startu do skrzynki odbiorczej napłynęły pierwsze filmy, zdjęcia, screeny z wpisów na portalach społecznościowych, a nawet prywatnych rozmów przez komunikatory internetowe.
Skutki
Zamiast zainteresowania, pomocy, lajków często jest więc brutalny atak. Być wyśmianym przez pięcioro kolegów z klasy to dramat. Być wyśmiewanym, obrażanym przez kilkusettysięczną widownię – to już skala, którą trudno udźwignąć. – Ponieważ dla młodych ludzi wirtual to właśnie ich realny świat, banowanie, kompromitowanie, dotkliwe komentowanie mogą odebrać im poczucie własnej wartości i być tak dojmujące, że poskutkują depresją, a w ekstremalnych przypadkach może wręcz próbami samobójczymi – mówi prof. Jacek Kurzępa.
Dzieciaki, które tak się właśnie poczują i poszukają wsparcia w internecie, wpisując hasła: samobójstwo (albo suicide), nastolatek (albo teenager), znajdą tam dziesiątki historii o dzieciakach, które wybrały wyjście na zawsze, wraz ze szczegółowymi instrukcjami, jak to zrobić. To kolejna pułapka sieci.
Targnięcie się na własne życie to rzecz jasna sytuacja wyjątkowa. Ale zaburzeń, których źródło leży w przestrzeni wirtualnej, jest mnóstwo. Psycholog Anna Ręklewska coraz częściej w swoim gabinecie przyjmuje młodzież od niej uzależnioną. – Zaczyna się od problemów z kontaktami społecznymi, później następuje izolowanie od rodziny, przyjaciół, znajomych, w końcu młodzi ludzie poszukują potwierdzenia własnej tożsamości już jedynie w sieci – opowiada.
Kontakt z anonimowymi osobami powoduje u nich zaburzenia interpersonalne. Psycholożka wylicza: utrata zdolności porozumiewania się z otoczeniem, ograniczenie zasobu słów, lęk przed kontaktami z ludźmi w realu, uciekanie w świat fikcji, osamotnienie. W skrócie: deformacja osobowości. Małgorzata Kot precyzuje: – Winą możemy obarczać sami siebie, bo internet jest tylko narzędziem i ma to do siebie, że informacja wpuszczona tam w obieg szybko krąży. Wysyła się zdjęcie, raz-dwa i już każdy może je mieć.
Internet jest więc tylko jednym z kanałów, przez który przepływa informacja z wyższego poziomu, czyli z przesiąkniętej seksem popkultury. Z ziaren niewiedzy kiełkują problemy, które szybko rosną i zaczynają przytłaczać młodych ludzi. Prof. Kurzępa zauważa: – Jeśli ktoś ma problem z autopercepcją, powinien mieć kogoś, komu może o tym powiedzieć. Gdy kogoś takiego nie ma, zwierza się internetowi.
W tym miejscu powinni wkroczyć rodzice. Małgorzata Kot przekonuje, że trzeba dzieciom koniecznie uświadamiać, że zdjęcie, które wrzucają do internetu, będzie żyło zawsze i za chwilę może być już wszędzie. Prof. Jacek Kurzępa dodaje, że nie chodzi o to, by dziecko szpiegować, blokować mu dostęp do internetu czy być nadmiernie dociekliwym – tylko trzymać rękę na pulsie. – Nie bójmy się pójść za dziećmi w świat przestrzeni wirtualnej i dyskretnie je osłaniać, a w momencie, gdy dostrzegamy jakieś niepokojące sygnały – po prostu z nimi pogadać – tłumaczy. Jak? Małgorzata Kot nazywa to rozmową piętrową. Najpierw, jeżeli nie wiemy, czym jest Facebook, warto zapytać dziecko, jak się zarejestrować, niech o nim opowie. A później przejść do drugiego etapu. Powiedzieć: słyszałam, widziałam, czytałam to na twoim profilu. Martwię się, bo dbam o twoje bezpieczeństwo.
Czasem warto zajrzeć także z innych przyczyn. Żeby poczytać, co piszą – i dowiedzieć się, co czują. I czy nie jest z nimi tak jak z Lidką, która zwierza się tylko internetowi: „W szkole ciągle jestem sama, prawie nikt ze mną nie rozmawia, chyba że robią sobie ze mnie żarty. Czy żeby być taka jak inni, muszę uganiać się za chłopakami, przeklinać, śmiać się bez powodu i mówić niepytana? Jak mogę to zmienić, żeby wreszcie czuć się komuś potrzebna?”.