I nie opuszczę cię aż do ostatniego franka
Kredyt: wiąże silniej niż przysięga małżeńska
Ona mieszka z dzieckiem i nowym partnerem w mieszkaniu, które wzięli na kredyt z byłym mężem. Ale to on spłaca ratę: 3 tys. zł miesięcznie. W zamian nie daje jej alimentów na dziecko. Sam mieszka w jej panieńskiej kawalerce, za którą ona płaci czynsz. Tak się umówili przed notariuszem. W umowie nie było nic o tym, że on może dalej trzymać swoje rzeczy w kiedyś wspólnym kredytowym mieszkaniu. A on twierdzi, że w kawalerce jest za mało miejsca. Więc niektóre jego stare garnitury nadal wiszą w jej szafie. Co ją w zrozumiały sposób drażni, a jeszcze bardziej drażni jej nowego partnera. Ale nic na to nie mogą poradzić. Ona ma świadomość, że prawdziwe problemy zaczęłyby się, gdyby mąż przestał spłacać bankowe raty.
– Kiedyś, gdy ludzie chcieli się rozwieść, a mieli wspólny kredyt hipoteczny, po prostu sprzedawali mieszkanie lub dom i spłacali zadłużenie – mówi Maciej Tański, mediator w sprawach rozwodowych. – Dziś tego nie da się zrobić ze względu na spadek cen nieruchomości i wysoki kurs franka szwajcarskiego.
Bank najważniejszy
We Francji i Niemczech jedną z trzech głównych przyczyn zalegania ze spłatą kredytów jest rozwód małżonków, którzy wzięli go wspólnie. Polscy rozwodnicy (prawie 70 tys. par rocznie) swoje długi płacą dość sumiennie. Podobnie jak wszyscy hipoteczni kredytobiorcy, a jest ich ogółem prawie 2 mln. Najwięcej kredytów wzięto w 2010 r., ale wciąż w ciągu jednego kwartału zadłuża się 40–50 tys. gospodarstw domowych. – Kredyt hipoteczny jest uważany za tzw. produkt niskoszkodowy – mówi prezes PKO Banku Hipotecznego Rafał Kozłowski. – W sektorze bankowym mamy zaledwie 2–3 proc. klientów, którzy nie spłacają swojego zadłużenia. Nie ma w Polsce specjalnych procedur na taką okoliczność.