Stosunek moderowany
Młody, wykształcony, z językami? Branża erotyczna ma propozycję
Dwa pokoje, dwie toalety. To wszystko. Siedziba firmy. W starej fabryce, gdzieś na trzecim piętrze, trudno trafić, bo po drodze trzeba pokonać kilka półpięter połączonych metalowymi kładkami. W pierwszym pokoju kilka boksów. W każdym boksie – modelka. Dziewczyny mają po jakieś 20 lat. Strój do pracy: czarna koronkowa bielizna. Trzymają różowe dildo między piersiami. Monika ma na ramieniu wytatuowane imię swojego synka. Na przerwę wychodzą zakryte cienkimi bluzeczkami. Przerwy służą spotkaniom z moderatorem. Drugi pokój: biuro szefa i stanowisko pracy moderatora schowane za przepierzeniem. Na biurku moderatora 42-calowy telewizor podłączony do skrzynki starego komputera. Na podzielonym na trzy części ekranie widać, co dzieje się w boksach.
Moderator to jest ktoś, kto w imieniu modelek czatuje z klientami. Zwłaszcza gdy w grę wchodzi klient zagraniczny. Dziewczyny zazwyczaj nie znają języków obcych, a zagraniczny płaci najwięcej.
Moderator musi widzieć, czy np. dziewczyna nie podniosła rąk za wysoko i czy nie widać przypadkiem, że to nie ona pisze na klawiaturze. Z podglądu korzysta też szef. Po prostu, sobie patrzy. Jest grubo po sześćdziesiątce. W powietrzu unosi się dym papierosów pomieszany z gorącym powietrzem. Duszno.
Życie paratowarzyskie
Natalia przez kilkanaście miesięcy była mózgiem. W fachowym żargonie moderator jest mózgiem, a modelka tylko narzędziem jego pracy. Klientów zazwyczaj jest kilku naraz. Jedną dziewczynę loguje się na wielu czatach jednocześnie. Ale klient nie ma o tym pojęcia, myśli, że dziewczyna jest w danym momencie tylko jego. Więc płaci za prywatną rozmowę. Zależy mu na intymności. Natalia mówi, że zdarzają się tacy, którzy czatują nie tylko po to, żeby zrobić sobie dobrze, ale też po to, by normalnie pogadać – samotni, nie radzą sobie z życiem, nie mają partnerki, znajomych.