Gazeta.pl wykorzystała opublikowany na Facebooku minireportaż Dehnela. Czy to nadal dziennikarstwo?
Kilka dni temu pisarz Jacek Dehnel zamieścił na swoim profilu minireportaż. To historia o dawnym sąsiedzie, dzisiaj bezdomnym, niewidomym, który wraca do starego domu oddać po latach drobne długi.
Tekst jest otwarty i dostępny dla każdego. Podało go dalej kilkaset osób, w komentarzach ludzie zastanawiali się, jak pomóc bohaterowi. Literacko opisana historia dobrze się czytała. Na tyle dobrze, że wkrótce podchwycił ją portal Gazeta.pl.
Podchwycił, a właściwie streścił. Niepodpisany nazwiskiem materiał na „Gazecie” to w większości cytaty z Dehnela. Nie ma tam niczego odautorskiego. Poza tym, co po myślniku: „– zaznacza Dehnel”, „– relacjonuje pisarz”, „– opisuje poeta” etc. Widzimy proste „copy paste” z Facebooka, uzupełnione króciutkim streszczeniem historii, bez pociągnięcia jej dalej. Brakuje jakiegokolwiek autorskiego komentarza czy powołania się na inne głosy. Autor nie szuka kontekstu, nie stawia pytań, nie szuka wniosków.
Czytelnik „Gazety” nie znajdzie tam niczego, czego najpierw nie napisałby Dehnel. Dostanie nawet wiele mniej, bo kompilacja tej historii pozbawiła ją literackości języka i reportażowego smaku.
Prawo cytatu czy przedruk
Dziennikarze czasem korzystają z Facebooka trochę na zasadzie podsłuchanej rozmowy. Idą dalej za napotkaną nicią, biorą temat na warsztat. Badają i rozwijają. Na koniec wykonaną przez siebie pracę (!) pokazują czytelnikowi.