Burza spod Tęczy
Jak konkurs plastyczny zburzył chwiejny układ między kaliską lewicą i prawicą
W tej historii, jak to w Polsce, są trzy wersje wydarzeń – wersja strony prawej, wersja strony lewej i wersja strony postronnej, ale o niej potem.
Strona prawa to narodowcy, którzy w Kaliszu występują pod nazwą Kaliscy Patrioci i zrzeszają w swoim gronie propagatorów polskości różnego autoramentu – oenerowców, Młodzież Wszechpolską, jak również kibiców lokalnego klubu piłkarskiego. Drobne ideowe różnice między sobą odkładają na bok, w końcu w jedności siła.
Strona lewa to kimowcy, stronnicy KIM, czyli Kaliskiej Inicjatywy Miejskiej. Działają razem na rzecz spraw miasta, ale podkreślają, że ich siłą jest to, że różnią się od siebie. Jedni bardziej konserwatywni, inni z anarchistyczną przeszłością, rowerzysta, Żydówka, a nawet wspierający ruchy LGBT znawca kaliskich zabytków.
Narodowcy z kimowcami raczej się nie lubią. Ich stowarzyszenia powstały mniej więcej w tym samym czasie, cztery lata temu, ale od początku nie było im ze sobą po drodze. Kaliscy Patrioci nie mogli zrozumieć, jak można nie popierać patriotycznych inicjatyw i krytykować marsze ku czci bohaterów, ale tłumaczyli to sobie: czego spodziewać się po kimś, kto bierze pieniądze od Sorosa i fundacji Batorego?
Kimowcy z kolei, zamiast powrotów do przeszłości, woleli się skupiać na praktycznych sprawach – rewitalizacji, inwestycjach, wprowadzeniu transmisji na żywo z obrad rady miasta, ale gdy gdzieś pojawiał się symbol falangi, nie mogli być obojętni, musieli protestować.