Nie ma chyba słowa, które zrobiłoby w ostatnim czasie większą karierę niż astroturfing. Kulminacja tej kariery nastąpiła, gdy pojawiło się w programie „Woronicza 17” TVP Info w niedzielny poranek 23 lipca, a więc dzień przed prezydenckim wetem, w szczycie protestów przeciwko ustawom demolującym polski system sądowniczy. Za sprawą prowadzącego, bliskiego PiS, Michała Rachonia.
Już wcześniej astroturfing był jednym z najgorętszych tematów w serwisach społecznościowych. PiS się do niego odwołał, oskarżając opozycję o to, że za pomocą założonych za granicą kont społecznościowych sprowokowała antyrządowe wystąpienia. „Polska jest dzisiaj celem zmasowanej akcji dezinformacyjnej ze strony środowisk opozycyjnych. Te cyberataki to tak naprawdę ataki na politykę polskiego rządu” – grzmiał w „Woronicza 17” poseł PiS Jacek Sasin, sugerując, że za atakami stoi największy wróg europejskiej prawicy miliarder George Soros.
Temat podjęli inni politycy PiS. Sugestie o zorganizowanej akcji prowadzonej z zagranicznych kont społecznościowych podgrzewał na Twitterze m.in. Paweł Szefernaker, jeden z doradców medialnych premier Szydło. „Wiadomości” poświęciły astroturfingowi aż sześciominutowy materiał w niedzielnym wydaniu, zapowiadając go tytułem „Wojna hybrydowa z Polską”. A na antenie TV Trwam minister obrony Antoni Macierewicz o wspieranie „ataku hybrydowego” na Polskę oskarżył... Zachód.
O co w tym chodzi?
Sam termin astroturfing na świecie znany jest od lat – powstał jako gra słów z anglojęzycznym wyrażeniem grassroots, które określa wszelkie oddolne działania skupione na lokalnych społecznościach.