Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Resort zdrowia chce uczyć młodych o prokreacji. Pomysły ma kuriozalne

Listkiem figowym programu jest blok poświęcony chorobom przenoszonym drogią płciową. Listkiem figowym programu jest blok poświęcony chorobom przenoszonym drogią płciową. Elizabeth Tsung / Unsplash
To propozycja, która zaspokaja potrzeby prawicowych polityków i kleru, ale nie młodzieży.

Czego polska młodzież szkolna ma uczyć się o prokreacji w XXI wieku? Otóż antykoncepcja powoduje niepłodność, ciąży należy się wystrzegać, ale rodzić trzeba młodo, ponadto palenie tytoniu szkodzi zdrowiu. Do tego – planowanie rodziny to obserwacja cyklu, a nie zapobieganie ciąży. Aborcja? Nie mówmy o tym, że czasem ciąża nie kończy się porodem. Przypomnijmy za to, że ważny jest ślub.

Kuratorium Oświaty w Lublinie zamieściło ogłoszenie, w którym zachęca do zapoznania się z ofertą na prowadzenie zajęć z tzw. zdrowia prokreacyjnego. Jak informuje kuratorium, ono samo z programem nie ma nic wspólnego, a organizatora wyłoniło w konkursie Ministerstwo Zdrowia. Teraz firma firma szkoleniowa Lechaa Consulting z Lublina ma – najprawdopodobniej online – przygotować nauczycieli, którzy następnie przeprowadzą w swoich szkołach 30–40 godzin zajęć z młodzieżą. Mają cechować się wysoką kulturą osobistą i szanować wartośći, zwyczaje i wierzenia innych osób.

Zajęcia mają być uzupełnieniem wychowania do życia w rodzinie – są projektem Ministerstwa Zdrowia, a nie MEN. Zapłacimy za te zajęcia 9,5 mln złotych z budżetu państwa. Ale po co?

Ja cię uczyć każę

To propozycja, która zaspokaja potrzeby prawicowych polityków i kleru, ale nie młodzieży. Opublikowana podstawa programowa, dotycząca przecież zdrowia (sic!), a nie aksjologii czy społecznych aspektów związku małżeńskiego, nasycona jest ideologią, a nie wiedzą medyczną.

Listkiem figowym programu jest blok poświęcony chorobom przenoszonym drogią płciową.

Reklama