„Po tym, jak się zachowują ci opiekunowie w Sejmie, jestem przekonany, że nie można dać im gotówki. (...) Te dzieci są zamknięte, nie chodzą do szkoły, nie ma możliwości sprawdzenia, czy pieniądze zostały wydane na potrzeby tych dzieci, czy w inny sposób, na potrzeby opiekunów. Jeżeli na oczach całej Polski można traktować dzieci jako zakładnika do realizacji swoich partykularnych interesów, to w zaciszu domów tak samo może być” – pochwalił się opinią Jacek Żalek z Porozumienia Jarosława Gowina, w Sejmie reprezentujący PiS. Powiedział to, co już w wielu innych wariantach ogłaszano w tym miejscu. Że „rodzice karygodnie przetrzymują” (posłanka Berndeta Krynicka), że trzeba by znaleźć na nich paragraf (poseł Jan Pięta) itd.
Cierpienie uszlachetnia? Tylko w domowych zaciszach
Styl typowy. Gdy inni atakują, lepiej samemu ich uprzedzić. A myśl bardzo prosta. Smutno wrośnięta w polskie społeczeństwo. Stoi za nią przekonanie, że nic tak nie uszlachetnia jak cierpienie. Pod warunkiem jednak, że jest ono uprawiane w domowych zaciszach. Takie cierpienie następnie powinno być składane w ofierze, aby Bóg pozwolił wytrzymać jeszcze więcej. Domowe sanktuarium cierpiętnicze należy opuszczać jedynie w celu udania się do spowiedzi. A potem z nowym zapałem oddać się cierpieniu.
A tu jedna kobieta, matka niepełnosprawnego syna, wyszła z owym cierpieniem w przestrzeń publiczną. Kłopot, że matka, a te są w polskiej mentalności pod ochroną, ale też kobieta – a z nimi wiadomo, złe nasienie. Zła, niepoświęcająca się matka to jeszcze gorzej niż kobieta. Co oznacza, że należy ją przywołać do porządku.