Obiecuje – i wejdzie do parlamentu, być może z dobrym wynikiem. Na początku marca do Wiosny dołączyła Sylwia Spurek. Wieloletnia wicerzeczniczka praw obywatelskich, wyspecjalizowana w tematyce dyskryminacji, m.in. ze względu na orientację seksualną. Ekspertka, która wie, o czym mówi, która czuje tę tematykę – i której zależy. To pozwala wierzyć, że nie skończy się na hasłach i deklaracjach.
Te przez lata padały – i nic. PO, stawiając na „ciepłą wodę w kranach”, trochę nęciła Europą, ale zaraz robiła pięć kroków wstecz. Inne partie nie miały szans na rządzenie. PiS właśnie po raz kolejny straszy publiczność „seksualizacją”, a prezes, nie bez karykaturalnego efektu w przypadku bezdzietnego kawalera, zapewnia, że „wara od naszych dzieci”. Ale już może nie te czasy.
Teraz jest więc pięć punktów dla LGBT. Możliwość legalizacji związków partnerskich, prawo do zawierania małżeństw, włączenie do przestępstw z nienawiści te motywowane orientacją seksualną ofiary, edukacja antydyskryminacyjna i koniec z bliskim torturom psychicznym obowiązkiem pozywania rodziców przed sąd przez osoby formalnie zmieniające płeć.
Czytaj także: Seks – polskie tabu
Ferment wokół spraw LGBT znikąd się nie bierze
Ferment społeczny, który niesie partię Wiosna (wraz z jej postulatami bliźniaczymi w wielu miejscach do postulatów niepopularnych Zielonych), nie wziął się znikąd. Karmi się oburzeniem na postawy biskupów, bezczelność narodowców, pewność siebie „docenionego sortu”. Wreszcie – oburzeniem na agresję. Także tę bierną, przebraną w zapewnienia o „świętym związku kobiety i mężczyzny”, która odmawia jednym ludziom tego, do czego innym daje prawo. Bo niby – pomijając zaglądanie pod kołdrę i wszystkie te technikalia, którymi nikt nie ma prawa się interesować – czym się różni związek osób jednej płci od związku dwóch innych osób? Brakiem szans na dzieci? W urzędach stanu cywilnego nie prosi się o zaświadczenie od ginekologa. Czym jeszcze? Wieloletnią tradycją? Można by się spierać, począwszy od „Roty” i jej autorki Marii Konopnickiej.
Czytaj także: Deklaracja, tolerancja, afirmacja, czyli mówmy o prawach LGBT
Troska o prawa LGBT – troską o dzieci. I o państwo
Socjologowie od dawna wieszczą kres sztywnych formuł, wejście w czas „poszukiwania tożsamości”, „eksplorowania siebie”, „wolności wyborów” ze wszystkimi tego złymi i dobrymi konsekwencjami. Złe też są, ale o nich kiedy indziej. Dobrym jest więcej wolności. Skutkiem ubocznym tych zmian są dzieci, przywoływane na świat w różnych związkach albo i bez związków. Z poprzednich małżeństw, z adopcji „na singla”, z in vitro. W wypadku par tej samej płci – ok. 50 tys., może więcej. Ustanawiając instytucję małżeństwa, państwo dba o interes dzieci.
Ale dba także o własny interes. Biorąc ślub, jeden człowiek deklaruje wzięcie odpowiedzialności za drugiego. Obowiązek łożenia na utrzymanie w wypadku choroby, obowiązek utrzymywania samoniewystarczalnego eks w przypadku rozwodu, nawet do jego śmierci. To konkretne obowiązki. Konkretne obciążenia, które bierze na siebie obywatel, zwalniając państwo z obowiązków względem niesamodzielnych. Państwo od siebie daje niewiele – uroczystą oprawę w USC, zwolnienie od podatku spadkowego i możliwość korzystania z mężowskiego/żoninego ubezpieczenia. Kilkaset tysięcy ludzi, może więcej, gotowych brać tę odpowiedzialność, z perspektywy państwa jest gratką. Wystarczy im nie przeszkadzać.
Leszek Jażdżewski: Polska, Panie Prezesie, potrzebuje edukacji seksualnej i uznania praw LGBT