Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Szefowa MEN chce zatrzymać strajk, ale już za późno

Minister edukacji narodowej Anna Zalewska Minister edukacji narodowej Anna Zalewska Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Biorąc pod uwagę to, co Anna Zalewska zgotowała dzieciakom w ramach szaleństwa nazywanego „reformą”, niedogodności egzaminów ze strajkiem w tle dzieciaki mogą nie zauważyć.

Idzie o zapowiedziany na drugi tydzień kwietnia ogólnopolski protest we wszystkich placówkach oświatowych: od przedszkoli po licea. Do oficjalnej narracji przebiło się głównie to, że nauczyciele chcą podwyżek. To prawda, chcą gratyfikacji za to, że na ich barki zepchnięto uporanie się z chaosem nazywanym „reformą” edukacji. Za pracę w podzielonych na połowy salach lekcyjnych od siódmej rano i w soboty (bo trzeba było gdzieś upchnąć dodatkowych uczniów), pracę na zmienianych na chybcika podstawach programowych – chcą czegoś więcej niż od 1,8 tys. do 2,5 tys. zł na rękę. I to po 80–115-złotowych podwyżkach, które rząd, obiecujący pieniądze gdzie popadnie, litościwie im rzucił.

Kłopot z kwietniowymi egzaminami

Kłopot z kwietniowym terminem powszechnego strajku polega na tym, że (o ile potrwa dłużej) zazębi się z terminami egzaminów gimnazjalistów i ósmoklasistów. Nauczyciele mówią, że także w czasie strajku zapewnią dzieciom opiekę – ale nikt nie ma pewności, jaka to będzie opieka i jak przebiegną egzaminy.

Czytaj także: O co walczą polscy nauczyciele?

Biorąc pod uwagę to, co minister edukacji zgotowała dzieciakom w ramach powszechnego szaleństwa nazywanego „reformą”, w morzu problemów, kłopotów, stresów, a nieraz i dramatów, niedogodności egzaminów pisanych ze strajkiem w tle dzieciaki mogą nawet nie zauważyć. W tym sensie, że innych stresów, zafundowanych dzieciom przez dorosłych, jest już tak wiele, że granica tolerancji dziecięcej dawno została przekroczona.

Dzieciaki już wiedzą, że od września będzie rzeź. W przyszłym roku szkolnym do szkół ponadpodstawowych pójdą gromadnie – w dwa roczniki na raz. Zabraknie dla nich miejsc w klasach. Czysto fizycznie. Już dziś w niejednej szkole siedzą, nie oddychając, bo nie ma jak odsunąć krzesła – tak jest w sali ciasno. Zabraknie dla nich nauczycieli, bo nawet gdyby dyrektorzy chcieli na zlecenia zatrudnić dodatkowych, nie będzie skąd ich wziąć. Nie ma ich na rynku.

Nauczyciele popadli w kartkówkozę i egzaminozę

Dzieci pójdą do nowych szkół ogromnie zmęczone; deforma nałożyła się na raka, który od dawna gryzł polską edukację. Przesadnie rozliczani z realizacji podstaw programowych nauczyciele popadli w kartkówkozę i egzaminozę; zawsze zostaje jakiś ślad na papierze, że swoją robotę zrobili (tak, naprawdę było co reformować, teraz będzie trudniej). Pójdą do liceów, techników i szkół branżowych po ośmioklasowych szkołach podstawowych i do szkół branżowych po gimnazjach (to dwa różne rodzaje szkół, lecące według różnych ramówek i podstaw programowych, w których uczniów nie da się połączyć w jedne klasy). Pójdą, ale nie wiadomo, czego się będą uczyć, bo ministerstwo edukacji wciąż nie wydało aktów wykonawczych potrzebnych dyrektorom. Wpadną w chaos nakładających się podstaw programowych.

Żeby jakoś przeżyć, dać radę, zdesperowani i postawieni pod ścianą rodzice niektórych ósmoklasistów na serio rozważają wariant, by dzieci powtarzały ósmą klasę. Nawet ambitnemu dziecku jakoś wytłumaczą, że lepiej przeczekać kryzys, posiłkując się strategią „na spadochroniarza”. Dla nich atmosfera, w jakiej przebiegną kwietniowe egzaminy, i tak nie ma znaczenia. Inni mają jeszcze gorzej. Trzeciej klasy gimnazjum nie można powtarzać – MEN nie zabezpieczył takiej możliwości. Zabrakło przepisów wykonawczych. Czasu, wyobraźni. Pokory. A zaraz zabraknie i samej pani minister, która w nagrodę wsiada w samolot do Brukseli.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną