Trudno wyobrazić sobie coś bardziej absurdalnego niż rekolekcje wielkopostne w pogrążonej w chaosie polskiej szkole. Nauczyciele szykują się do strajku. Uczniowie do egzaminów. Przeładowane podstawy programowe powodują, że dzieci i młodzież są potwornie przeciążone pracą. Przerażeni rodzice z obawą myślą o nadchodzącym roku szkolnym, gdy do liceów trafi podwójny rocznik. Wszyscy gonią z programem i coraz częściej pojawiają się propozycje, by ograniczyć katechezę do jednej godziny tygodniowo. A rekolekcje to trzy dni wyjęte z życia szkoły. W najgorętszym czasie.
Dariusz Chętkowski: Ja, nauczyciel, przyzwyczaiłem się, że ludzie mają mnie za idiotę
Dyrektorzy szkół nie mają nic do powiedzenia
Rozporządzenie Ministerstwa Edukacji Narodowej z 1992 r. przewiduje, że uczniowie zapisani na katechezę na czas rekolekcji wielkopostnych dostają trzy dni zwolnienia z zajęć. O terminie decyduje parafia, tyle że musi poinformować o nim dyrekcję szkoły z miesięcznym wyprzedzeniem. Formuła rekolekcji całkowicie zależy od strony kościelnej. Teoretycznie winny się one składać z części liturgicznej (msza, nabożeństwo, Droga Krzyżowa, pokuta) i duszpastersko-wychowawczej (koncerty, spotkania, projekcje etc.). W praktyce często bywa tak, jak opisała na forum dyskusyjnym jedna z uczennic: 1. Nie idzie się do szkoły, 2. Siedzi się w kościele, 3. Marzną nogi, 4. Jest strasznie nudno. Zazwyczaj nie trwa to długo; msza i do domu.
Teoretycznie dla uczniów, którzy nie są zapisani na religię, szkoła powinna zorganizować zajęcia alternatywne i sprawdzać obecność. W praktyce uczniowie najczęściej albo plączą się po świetlicach i bibliotekach, albo nie przychodzą wcale.
Martyna Bunda: Szefowa MEN chce zatrzymać strajk, ale już za późno
Coraz mniej uczniów uczestniczy w rekolekcjach
Nawet z danych kościelnych sprzed kilku lat wynika, że uczniowie próbują masowo unikać rekolekcji. Nie bierze w nich udziału ok. 20–30 proc. uczniów podstawówek i 40 proc. uczniów szkół ponadpodstawowych. Skoro Mahomet nie chciał przyjść do góry, góra przyszła do Mahometa. Od pewnego czasu w wielu szkołach wprowadzono zwyczaj organizowania rekolekcji na ich terenie. Gdy lokalne media po raz pierwszy opisały nauki i msze w salach gimnastycznych czy spowiedź organizowaną w kantorku wuefisty, w szoku byli nie tylko niewierzący. Dziś widok procesji, modłów, śpiewów czy dróg krzyżowych ciągnących szkolnymi korytarzami już spowszedniał. Dyrektorzy pytani o te praktyki rozkładają bezradnie ręce – nie mają wpływu na to, co w tym czasie dzieje się na terenie szkoły, bo nie oni są organizatorami tych wydarzeń.
Według raportu Fundacji na Rzecz Różnorodności Polistrefa jest to przejaw dyskryminacji wobec uczniów, którzy nie biorą w rekolekcjach udziału: „W takiej sytuacji niewątpliwie dochodzi do zawłaszczania przestrzeni szkoły przez jedną grupę wyznaniową, co budzi zasadne wątpliwości i obawy, czy nie mamy do czynienia z nierównym traktowaniem uczniów. Rekolekcje organizowane w szkole sprawiają, że w czasie ich trwania placówka przekazywana jest w symboliczne władanie Kościoła rzymskokatolickiego”.
Jan Hartman: Nauczyciele 2019 jak stoczniowcy 1980
Kolejny prezent dla Kościoła
Ostatnio świeckie władze zrobiły Kościołowi jeszcze jeden prezent. W rozporządzeniu MEN w sprawie warunków i sposobu organizowania religii w publicznych przedszkolach i szkołach był zapis, że pieczę nad uczniami w czasie rekolekcji sprawują katecheci. Ale to ciężka robota. Dlatego bp Marek Mendyk, przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego KEP, napisał do minister Anny Zalewskiej pismo z prośbą, by ten zapis zastąpić sformułowaniem: „W czasie trwania rekolekcji szkoła nie jest zwolniona z realizowania swojej funkcji opiekuńczej i wychowawczej”. W nowym rozporządzeniu po pieczy sprawowanej przez katechetów nie ma już śladu. W zamian znalazło się w nim, metodą kopiuj-wklej, sformułowanie z listu bp. Mendyka.
Swoją drogą to nawet ciekawe, jak w tym roku będą w polskich szkołach wyglądały rekolekcje wielkopostne.
Joanna Cieśla: Bunt nauczycieli narasta od lat