Niemal we wszystkich szkołach w kraju o godz. 9:00, czyli planowo, udało się wystartować z pierwszą częścią egzaminu gimnazjalnego – oficjalnie poinformowały Ministerstwo Edukacji Narodowej i Centralna Komisja Egzaminacyjna. Zespoły pilnujące uczniów skompletowano mimo strajku, czasem dosłownie w ostatnich godzinach i minutach. Dzieci oceniają, że same pytania były dość łatwe. Czy to znaczy, że rodzice mogą odetchnąć z ulgą? Bynajmniej.
Test z języków obcych będzie wyzwaniem
Po pierwsze, jak przyznają organizatorzy egzaminów – wciąż nie wiadomo, jak pójdzie zabezpieczenie składów komisji w piątek, gdy przyjdzie czas na testy z języków obcych. Wtedy nie będzie można zgromadzić dzieci w większych salach w większych grupach, jak zrobiono to teraz. Częścią tego sprawdzianu są zadania z rozumienia języka mówionego – puszcza się nagrania, akustyka musi być odpowiednia, lepsza niż w standardowej sali gimnastycznej. Potrzeba zatem więcej pilnujących. Po drugie, szaleńcze tempo przygotowań i kontrowersje wokół warunków, które powinni spełniać członkowie zespołów egzaminacyjnych, otwierają drogę do prób unieważnień egzaminów. Odetchnąć nie będzie więc można jeszcze przez tygodnie.
Czytaj także: Nauczyciele strajkują, a co z dziećmi?
Finał nauki w gimnazjach przebiega ekstremalnie, podobnie jak całe poprzednie trzy lata dla dzieci z rocznika zamykającego historię tych szkół. Zaczęły edukację tuż po zapowiedzi minister Anny Zalewskiej, że gimnazja zamierza wygasić – i doświadczały tego wygaszania na własnej skórze. Z powodu nieprzemyślanych ekspresowych zmian przerzucano je między szkolnymi budynkami, pozbawiano wychowawców, którzy zmuszeni byli odchodzić do innych, bardziej perspektywicznych prac, a na samym końcu zrobiono z nich żywe tarcze w sporze rządu z nauczycielami. To bez sentymentów, przedmiotowo i instrumentalnie potraktowane 350 tys. dzieci. Z których wiele za chwilę nie dostanie się do wymarzonych szkół, nie znajdzie pożądanych profili w liceach, ponieważ z powodu wspólnej rekrutacji z ósmoklasistami nie sposób wszystkim zapewnić optymalnych warunków nauki. Jakim psychologicznym zasobem na przyszłość będzie dla nich takie doświadczenie szkoły?
Co dalej z protestem nauczycieli?
Jest jeszcze pytanie o przyszłość nauczycielskiego protestu: czy dzisiejsze przeprowadzenie egzaminów to początek jego końca? Strajkujący niewątpliwie tracą ważną kartę przetargową. Ale są i takie głosy, że umożliwienie dzieciom podejścia do testów pomoże utrzymać poparcie społeczne dla nauczycieli, którego skala podobno zaskoczyła rząd. Pytanie, czy w samych szkołach utrzyma się morale, czy też górę wezmą anse i wyrzuty wobec tych, którzy do egzaminów przyłożyli rękę? Rozgoryczenie odbiera energię.
Czytaj także: My, nauczyciele, strajkujemy. Koniec ze strachem