Swego czasu (jakieś 39 lat temu) krążył kawał dotyczący tego, co znaczą skróty poszczególnych linii lotniczych, np. SAS (Scandinavian Airlines) to Sex After Service, a LOT – LOT of Troubles (masa kłopotów). Wiele osób było zdegustowanych tym ostatnim wyjaśnieniem – LOT miał dobrą opinię w świecie, zwłaszcza u pasażerów podróżujących do USA. Dobre, a nawet znakomite jedzenie, uprzejma obsługa, komfort podróży. Polski przewoźnik miał też opinię raczej bezpiecznego, mimo kilkunastu katastrof i incydentów, w tym dwóch szerzej znanych, mianowicie w okolicach Policy (1969) i w Lesie Kabackim (1987).
Voucher w zamian za odwołany lot
Przypomnę teraz fragmenty mojego felietonu sprzed dwóch lat. „Samolot do Warszawy [z Petersburga] miał odlecieć o 19:05 lokalnego czasu. Wsiedliśmy do maszyny o przewidywanym czasie. Okazało się jednak, że trap ewakuacyjny przypadkowo się otworzył – załoga nie mogła go zamknąć. Poproszono pasażerów o opuszczenie pokładu. Niedługo potem wyznaczono nowy czas odlotu na 20:35. Mniej więcej o 20 przedstawiciel lotniska w asyście przedstawiciela LOT poinformował, że wprawdzie usterka została usunięta, ale samolot może zabrać tylko 19 osób. Pierwszeństwo mieli ci, którym wiza rosyjska kończyła się 16 grudnia. (...)
Przepisy Federacji Rosyjskiej dotyczące nielegalnego (bez posiadania wizy) pobytu na jej terytorium są dość surowe.