Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Świadczenia dla niepełnosprawnych – nieczysta gra

Demonstracja osób niepełnosprawnych pod Sejmem i Senatem Demonstracja osób niepełnosprawnych pod Sejmem i Senatem Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
W obecnym kształcie ustawy 500 zł dodatku otrzymają wszyscy niepełnosprawni, których dochód nie przekracza 1100 zł miesięcznie, a osoby pobierające świadczenia w przedziale 1100–1600 zł – odpowiednio mniejszą kwotę, dopełniającą ich łączne przychody do 1600 zł.

Zgodnie z przewidywaniami Senat głosami senatorów PiS przyjął w środę 31 lipca poprawki do przegłosowanej w Sejmie ustawy o świadczeniu uzupełniającym dla pełnoletnich niepełnosprawnych. W wyniku nieporozumienia niektórzy posłowie PiS poparli poprawkę opozycji, która na etapie sejmowym zaproponowała, aby świadczenie w wysokości 500 zł otrzymywali dorośli niepełnosprawni niezależnie od wysokości rent i emerytur z ZUS. Wyłączono je tym samym z kryterium dochodowego uprawniającego do świadczeń (kryterium tym była w projekcie wysokość najniższej renty z tytułu niezdolności do pracy, czyli aktualnie 1110 zł). W praktyce koszt wykonania tej ustawy wzrósłby ponaddwukrotnie, gdyż objęłaby ponad milion osób, a nie połowę mniej, jak proponował rząd.

Niepełnosprawni i kryterium dochodowe

Przegłosowana w Sejmie propozycja PO-KO była zgodna z oczekiwaniami środowiska osób niepełnosprawnych i ich rodzin, niemniej bardzo kosztowna dla budżetu, niemiłosiernie wydrenowanego przez słynne 500 plus (rozciągniętego niedawno – i słusznie – na pierwsze dziecko) oraz inne świadczenia socjalne, które PiS niejako rzucił w tłum jak przysłowiową kiełbasę wyborczą. W końcu przyjęto rozwiązanie pośrednie. W obecnym, kompromisowym kształcie ustawy, który zapewne już się utrzyma, 500 zł dodatku otrzymają wszyscy niepełnosprawni z dochodem nieprzekraczającym 1100 zł miesięcznie, a osoby pobierające świadczenia w przedziale 1100–1600 zł – odpowiednio mniejszą kwotę, dopełniającą ich łączne przychody do 1600 zł.

Zaistniała sytuacja jest dość kuriozalna, bo opozycja wdaje się w konkurencję „kto da więcej” z rządem, który na prawo i lewo rozdaje gotówkę „do ręki”, podnosząc podatki i zaniedbując usługi publiczne, za co jest słusznie krytykowany. Tyle że niepełnosprawni to grupa szczególna – ze względu na swoje potrzeby i zdolność psucia szyków partii rządzącej na ostatniej prostej przed wyborami. Gra toczy się o wysoką stawkę, liczoną w pieniądzach i głosach.

Jej tło stanowią niedawne, daremne protesty osób niepełnosprawnych i ich rodzin, łącznie z okupacją korytarzy sejmowych, oraz zapowiedzi dalszych strajków. Już w środę odbył się taki pod Sejmem. Należy przypuszczać, że niepełnosprawni pod wodzą Iwony Hartwich nie odpuszczą i nadal będą się domagać, aby dodatkowe 500 zł otrzymywali wszyscy niepełnosprawni – bez względu na dochody – przez analogię do rodziców niepełnoletnich dzieci, którzy również dostają 500 zł miesięcznie niezależnie od tego, czy są biedni, czy bogaci.

Swoją drogą, siła propagandowa hasła „500 dla wszystkich” jest niebywała, a koszt posłużenia się nim – ogromny. Gdyby chodziło o coś więcej niż słuchanie rad speców od marketingu politycznego, można by śmiało odebrać świadczenie na dzieci osobom zamożnym i zaoszczędzone w ten sposób pieniądze przekazać niepełnosprawnym. To właśnie w ich przypadku zasada „500 dla wszystkich” ma sens, bo zamożnych niepełnosprawnych jest naprawdę bardzo niewielu, za to potrzeby tych osób są znacznie większe niż potrzeby zdrowych dzieci.

Ruch należy do Iwony Hartwich

Sprawa z pewnością będzie miała dalszy ciąg. Kolejny ruch należy do Iwony Hartwich i jej współpracowników. Właśnie ogłosiła, że nie zamierza przyjąć mało prestiżowego miejsca na liście wyborczej PO, co może oznaczać koniec flirtu z tą partią. Gdyby tak się stało, Grzegorz Schetyna może nie skonsumować owoców swojej troski o niepełnosprawnych. Lecz i PiS ma się czego obawiać, bo Iwona Hartwich jest doświadczoną działaczką, wie, jak uderzyć najmocniej i co mówić w telewizji, żeby pomóc swojej sprawie.

Tymczasem Kaczyński jest zakładnikiem zasady „dziel i rządź”, z której wynika, że rozdaje się pieniądze wedle łask, odbierając w zamian hołdy i głosy, a nie w następstwie żądań społecznych i ustępstw. Władza rozdaje pieniądze, ale nie ustępuje nigdy. To świadczy o jej sile i pewności siebie. Postulaty niepełnosprawnych zostały przez PiS odrzucone brutalnie, a strajk, mimo szerokiego poparcia społecznego, upadł. Trudno przewidzieć, jaki wynik dałaby następna konfrontacja. Zapewne PiS musiałby się usztywnić, grając na skompromitowanie pani Hartwich w oczach elektoratu, ale w grze jest jeszcze lewica, która mogłaby wiele zyskać, dając niepełnosprawnym jednoznaczne poparcie. Niepełnosprawni mogą się okazać jedynym polem walki, które nie zostało wskazane przez PiS.

Jaka przyszłość czeka niepełnosprawnych po wyborach

Sytuacja wyborcza jest wysoce niekorzystna dla opozycji, której liderzy najwyraźniej pogodzili się z przegraną i być może nawet ich to nie martwi. W końcu lepiej sprzątać po władzy zmiecionej z powierzchni ziemi kryzysem państwa i gospodarki niż po takiej, która tylko odrobinę przegrała wybory. Zresztą ktokolwiek będzie po PiS sprzątał, ten spali się i ze szczętem zużyje w tym szlachetnym dziele. To robota dla kamikadze, a Schetyna do nich nie należy. Dlatego w interesie opozycji jest spokojnie przejść kampanię i wybory, bez specjalnych awantur.

Na protestach wygrać może tylko lewica – PO nie będzie wiarygodna jako rzecznik protestujących, bo za długo rządziła. Jeśli to rozumowanie jest słuszne, można powiedzieć, że wracamy do epoki PO-PiS, czyli cichego porozumienia wewnątrz klasy politycznej. W takich warunkach Schetynie będzie mniej więcej wszystko jedno, czy będzie miał w klubie tuzin posłów więcej, czy mniej. Byleby tylko Kaczyński lub jego następca nie dostał większości konstytucyjnej, a Tusk nie startował w wyborach prezydenckich. Reszta już jakoś ujdzie.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną