„Czerwona zaraza już po naszej ziemi, całe szczęście, nie chodzi, co wcale nie znaczy, że nie ma nowej, która chce opanować nasze dusze, serca i umysły. Nie marksistowska, bolszewicka, ale zrodzona z tego samego ducha, neomarksistowska. Nie czerwona, ale tęczowa”. Te słowa p. Jędraszewskiego, metropolity krakowskiego, należą do najczęściej komentowanych w Polsce w ostatnim czasie. Ich autor nie widzi nic nagannego w tym, co powiedział, i tłumaczy: „Mówiłem w homilii o ideologii LGBT, a nie o ludziach. Kościół nie potępia ludzi – Kościół potępia zło. Nie wzywałem w homilii ani do walki, ani do nienawiści”.
Parę dni później dodał: „Stoi przed nami kolejne niebezpieczeństwo. Nie tyle militarne, ale odnoszące się do ideologii, która chce zawładnąć naszymi sumieniami, naszymi sercami i umysłami, która jest wymierzona najpierw w Boga, bo jest to ideologia ateistyczna. (…) Jest to ideologia, która kwestionuje najbardziej podstawową prawdę o człowieku, stworzonym na Boże podobieństwo, jako kobieta i mężczyzna. To się kwestionuje i uważa się, że to od naszego wyboru zależy, czy będziemy kobietą, czy mężczyzną, że wszystko jest sprawą naszej decyzji czy kultury. (…) Jeśli kwestionuje się Boga i dalej kwestionuje się człowieka na obraz i podobieństwo Boże, to oczywiście nie ma żadnej nadziei dla człowieka na przyszłość, poza tym, że się kiedyś w proch obróci”.
Traktuję ostatni cytat jako dopełnienie pierwszego. Tedy słowa p. Jędraszewskiego tłumaczące sens jego pierwszego wystąpienia winny być traktowane jako klucz interpretacyjny w sprawie obu ideologii: ateistycznej i tęczowej.