Czego tak naprawdę brakuje na porodówkach
Ciąża plus wejdzie w życie błyskawicznie. Efektami programu mają się cieszyć rodzące jeszcze przed wyborami 13 października. Ministerstwo Zdrowia szykuje „Projekt o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowych ze środków publicznych oraz niektórych innych ustaw”.
Zgodnie z nowym prawem leki, które są potrzebne ciężarnym, mają być dla nich bezpłatne. Receptę na wszystkie dostępne na polskim rynku lekarstwa będzie mógł wystawić ginekolog, lekarz pierwszego kontaktu, a także specjaliści – np. diabetolog. Zmienić ma się także dieta przyszłych mam. Ciężarna w szpitalu będzie karmiona smaczniej, zdrowiej i bardziej obficie.
Czytaj także: Ciąża to nie choroba, więc czy bezpłatne leki się należą?
O komentarz poprosiliśmy Joannę Pietrusiewicz z fundacji Rodzić po ludzku, która od lat monitoruje sytuację na porodówkach, rozmawia z rodzącymi i zmienia rzeczywistość, w której Polki rodzą.
– Oczywiście, że lepiej mieć lepsze jedzenie niż gorsze, lepiej mieć większe porcje niż mniejsze i lepiej nie wydawać pieniędzy na lekarstwa – mówi Pietrusiewicz. – Ale do fundacji Rodzić po ludzku w kwestii jedzenia nie wpłynęła żadna skarga od wielu lat. Natomiast bardzo dużo jest skarg dotyczących złego traktowania kobiet. Pietrusiewicz podkreśla, że pracownicy oddziałów położniczych zmagają się z wypaleniem zawodowym i nie są szkoleni w zakresie komunikacji z pacjentami. Kobiety skarżą się też m.in. na brak porad laktacyjnych.
Joanna Pietrusiewicz dodaje: – Z mojego punktu widzenia sprawa jest jasna: kobietom rodzącym jedzenie przeszkadza w o wiele mniejszym zakresie niż sposób, w jaki są traktowane. Informują nas o tym, a my wielokrotnie przekazywaliśmy tę wiedzę Ministerstwu Zdrowia. Wciąż jednak słyszymy, że na przeszkodzie do wdrożenia zmian stoją kwestie finansowe.
Czy zmiany, które wprowadza program Ciąża plus, były konsultowane z fundacją Rodzić po ludzku? – Brałyśmy udział w konsultacjach publicznych oraz w pracach kilku zespołów ministerialnych – wyjaśnia Pietrusiewicz. – Nigdzie w postulatach środowiska jedzenie i opłaty za leki nie były oznaczone jako najpilniejsze problemy w dziedzinie opieki okołoporodowej.
Czytaj także: Polki wyjeżdżają z kraju, by poddać się sterylizacji
Cesarskie cięcia, brak położnych, niewiedza
Jakie są zatem największe problemy na porodówkach w Polsce? Joanna Pietrusiewicz wymienia następujące:
1. Bardzo wysoki odsetek cesarskich cięć. Wynika on z tego, że kobiety boją się bólu i nie mają gwarantowanego dostępu do znieczulenia zewnątrzoponowego. W wielu szpitalach nie ma wystarczającej liczby anestezjologów, więc rodząca nie może mieć pewności, że kiedy poprosi o znieczulenie, otrzyma je, dlatego zależy jej na cesarskim cięciu. Dodatkowo kobietom rodzącym ciągle potrzebna jest edukacja. Nie są świadome swoich praw, nie sięgają po różne narzędzia, które mają zagwarantowane, nie prowadzi się też żadnych kampanii informacyjnych.
2. Na salach porodowych za mało jest także położnych, a jeśli nawet są, to bywa, że mają niewłaściwą wiedzę z zakresu laktacji. W efekcie karmienie piersią noworodków i niemowląt sprawia kobietom trudności.
3. Do fundacji wpływa też bardzo dużo skarg dotyczących złego traktowania kobiet w trakcie poronienia i po nim. Wynika to często z braku odpowiedniego przeszkolenia. Pracownicy szpitalni nie wiedzą, jak zajmować się kobietą w sytuacji straty dziecka czy poronienia.
Czytaj także: Jak sobie radzić z poronieniem?
Państwo PiS na porodówce
Wprowadzenie bezpłatnych lekarstw dla ciężarnych ma kosztować 10 mln zł w tym roku. Tymczasem nie są to pierwsze ani najpilniejsze potrzeby na polskich porodówkach.
– Z naszego punktu widzenia bardzo ważna jest tu funkcja kontrolna państwa. Uważamy, że wobec placówek, które łamią prawo, powinny być wyciągane konsekwencje – mówi Joanna Pietrusiewicz. – Raport, który prezentujemy na naszej stronie internetowej, pokazuje, że wobec połowy kobiet na polskich porodówkach było łamane prawo. Piszemy o tym, gdzie są największe problemy, czego oczekują kobiety i co uważamy za priorytet w opiece okołoporodowej. Wśród naszych wytycznych, rekomendacji i priorytetów nie ma postulatu poprawy jakości jedzenia. Ciekawa jestem, kto o to apelował. Mam poczucie, że z nami już nikt nie rozmawia.
Czytaj także: Jak dochodzi do ciąży pozamacicznej