Wcześniej frontman zwykł chować się za zespołem (vel drużyną), ale ostatnio znów jest na topie. Jego popisy transmituje na żywo telewizja publiczna, a każdy przystanek trasy relacjonuje wPolityce.pl. Również tłum reaguje żywiołowo; „Jarosław! Jarosław!” – skandują słuchacze. Lider nie jest na te wołania głuchy, stąd gdy opadnie wrzawa, raczy publikę hymnami. W salezjańskim liceum usłyszeliśmy więc klasyczne „Przemysł pogardy” i „Pedagogikę wstydu”, szlagier „Precz z postkomuną” oraz oskarżycielskie „Zatrzymaliśmy gigantyczne patologie”.
Dwie mamusie, dwóch tatusiów
Na bis poszły nowości, chociażby progresywny utwór „Polska wersja państwa dobrobytu”. Relatywnie niedawno na setliście zagościła również „Normalna rodzina”, choć, nadmieńmy, homofobiczne akcenty to w repertuarze Kaczyńskiego nie pierwszyzna. „Chcecie żyć jak w Europie? Dwie mamusie, dwóch tatusiów? Nie musi tak być” – niosło się po sali gimnastycznej. Jakby na potwierdzenie zagrożenia prezes przytoczył historię szkockiego ucznia, który „stwierdził, że nie widzi, żeby były inne płcie niż mężczyzna i kobieta, za co go najpierw zawiesili, a potem wyrzucili”.
Nieco pomylił wówczas słowa, bo wcale nie „wyrzucili”, ale właśnie „zawiesili”, rozumiem jednak, że emocjonalna poetyka widowiska mogła się odbić na precyzji. Taktownie więc przypomnę, że osoby wyrzuconej zazwyczaj ponownie się nie zaprasza, tymczasem zawieszoną zawsze można odwiesić (co udowodnił właśnie NSA, zezwalając sędziemu Szmydtowi na powrót do orzekania).
PiS gra covery
„Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. No jakże może mi się podobać piosenka, którą pierwszy raz słyszę?” – sentencjonalnie zauważał w „Rejsie” inżynier Mamoń. I faktycznie, w swoim recitalu Kaczyński niby przedstawił nowe piosenki, w istocie zaś uraczył nas coverami letnich hitów z czasów kampanii do europarlamentu. Iście discopolowa regularność headlinera dziwi zresztą tym bardziej, że support stać było w tym tygodniu na świeże brzmienia.
Przykładowo szef NIK Marian Banaś starał się nagrywać pościelówy, a wyszedł mu rasowy gansta rap. CBA nie zdecydowało się przesłuchać Banasia, całe więc szczęście, że jego numery udało się utrwalić rozgłośni TVN. Premierowy utwór wykonał także premier Morawiecki (ft. minister Emilewicz), udowadniając świetny kontakt z publiką.
Niby cichutko podśpiewywał on o zniesieniu 30-krotności składek na ZUS, a porwał przedsiębiorców do protest songów. Minister Piontkowski zarządził tymczasem ciszę w eterze (wyciszając telefon zaufania fundacji Dajemy Dzieciom Siłę). Zagrał też na nosie nauczycielom. Do niedawna twierdził, że ci mogą liczyć na podwyżki, a tymczasem projekt budżetu zdradził, że pedagogom pozostaje blues (z ang. rozpacz).
Antygejowskie operetki prezesa
Aż szkoda, że – zdradzają przedwyborcze słupki – te nowe kawałki nie trafiły do szerszej publiki. Z drugiej strony: według ujawnionych w tym tygodniu badań prezes traci słuch społeczny. W sondażu IPSOS dla OKO.press okazało się, że za związkami partnerskimi jest już 60 proc. Polek i Polaków, a podobny wynik (57 proc.) wykazał pomiar pracowni Kantar dla „Gazety Wyborczej”.
Mimo wysiłków naczelnego wodzireja wskaźniki konsekwentnie rosną. Czytelnicy niedawnej „Drogi do niewolności” Timothy’ego Snydera wiedzą zresztą, że antygejowskie operetki to muzyka rodem zza wschodniej granicy. Prezydent Putin (pod batutą faszystów pokroju Iljina czy Dugina) wygrywa ją regularnie, przedstawiając Zachód jako permisywnego mężczyznę, który próbuje zadać gwałt rosyjskiej dziewicy.
Najbardziej w tym wszystkim żal kandydującego z Legionowa Mariusza Błaszczaka; prezes skradł show, stąd nikt nie zwrócił uwagi na jego koncert wyborczych obietnic. Mam jednak podejrzenie, że choć Błaszczak niby wystąpił z autorskimi kompozycjami, w istocie tańczy on tak, jak Kaczyński zagra. A ów zwyczajnie fałszuje.
Jan Woleński: Wyborco, nie daj się kupić za miskę soczewicy