Sporo uczniów przybyło na uroczystość rozstrzygnięcia konkursu Nauczyciel Roku 2019. Kręcili się po Zamku Królewskim i zaczepiali gości, aby zrobić sobie z nimi selfie. Mnie też udzieliło się to pragnienie, więc poprosiłem Małgorzatę Kidawę-Błońską o wspólne zdjęcie. Za kilka dni – bądźmy dobrej myśli – będę pokazywał koleżankom i kolegom w szkole, że siedziałem ramię w ramię z nową panią premier. Przyszła szefowa rządu zgodziła się. Jedno zdjęcie mam.
Uczniowie chyba szli na rekord, gdyż nawet mnie kilka osób poprosiło o selfie. Wprawdzie nie jestem politykiem, nie znają mnie, ale pewnie w ten sposób młodzi okazują szacunek nauczycielom. Prośba o selfie to najwyższy wyraz uznania. W końcu to nauczycielska impreza. Coś się nam od publiczności należy. Dawno temu dzieci wstawały przed nauczycielami i mówiły „dzień dobry”, przynosiły kwiaty, składały życzenia, a dzisiaj proszą o selfie. Niech i tak będzie.
Minister edukacji? Nieobecny!
Dzieci zaczepiają kolejne osoby. Są tu pedagodzy najlepsi z najlepszych. Jeden z nich będzie Nauczycielem Roku 2019. Są zwycięzcy z lat poprzednich – od Grzegorza Lorka z 2002 r. po Przemysława Staronia z zeszłego roku. Ja reprezentuję jury konkursu i trzymam w torbie kopertę z nazwiskiem zwycięzcy, ale uczniowie jeszcze tego nie wiedzą. Usłyszałem, że pytają o ministra edukacji. „Czy jest już? Który to?”. Chcą sobie zrobić zdjęcie z najważniejszym nauczycielem, szefem wszystkich nauczycieli, panem Dariuszem Piontkowskim.