Nie spodobała się publiczności kampania reklamowa firmy produkującej rajstopy i pończochy. Karolina Piasecka, bohaterka zbiorowej wyobraźni i kobieta, której kibicowano w wyrywaniu się z przemocowego związku, a po trosze też symbol wychodzenia z przemocy, siedzi skulona, wyciągając w stronę obiektywu nogi odziane w pończochy Adrian. Na twarzy ma ślady pobicia. Ale podpis głosi, że zawalczyła o siebie. I woła do innych kobiet, by robiły to samo.
Oburzenie jest na stylistykę – te siniaki i nogi w pończochach. Że sprowadza poważny problem społeczny do rangi popkultury, w ten sposób go umniejszając. Wyprostowana, dumna byłaby w porządku. Ale kuląca się pod ciosem? W pończochach?
Czytaj także: Karolina Piasecka, „żona idealna”
Ofiarom przemocy trudno się wyrwać
Tyle że dziś jednym z najsilniej działających mechanizmów związanych z przemocą domową jest właśnie jej „uwiększenie” – przeciwieństwo umniejszania. Przemoc niszczy. Obezwładnia. Psychicznie ubezwłasnowolnia – ale od sprawcy tejże. Im dalej w przemoc, tym trudniej się z niej wyrwać. Aż przychodzi czas, gdy żeby przetrwać, ofiara buduje sobie tożsamość – ofiary. Nękanej. Znoszącej. Cierpiącej. Wielkiej.
Ludzie pracujący z ofiarami przemocy podkreślają, że aby wyrwać się z takiego układu, ofiara musi zdobyć się na dostrzeżenie kata w sobie. Na przykład zdać sobie sprawę, że trwając w roli ofiary, też jest katem.