W ostatnim czasie na sile zaczęło przybierać bardzo niepokojące zjawisko: agresja pacjentów lub ich bliskich wobec personelu medycznego. Ale na osoby wykonujące zawody pielęgniarki i położnej czyha dużo więcej niebezpieczeństw: stres, przemęczenie, konieczność posługiwania się niebezpiecznym sprzętem, a co za tym idzie – ryzyko zranienia się i zakażeń.
Czytaj także: Pielęgniarki. Przepracowane, źle opłacane, sfrustrowane
Co dziwi po lekturze sondaży przygotowanych przez Naczelną Radę Pielęgniarek i Położnych? Że o wielu takich sytuacjach pielęgniarki nikomu nie mówią ani nie zgłaszają ich przełożonym. Uważają, że ryzyko wpisane jest w ich pracę. Gdy jedne gubi rutyna, inne po prostu nie korzystają z przysługujących im praw.
Wytyczne w sprawie zakłuć i zranień tylko w teorii
Wszystkie placówki medyczne powinny przestrzegać Dyrektywy Rady 2010/32/UE, która od 2013 r. miała – przynajmniej w teorii – zapobiegać zranieniom ostrymi narzędziami. I rzeczywiście liczba nieostrożnych zakłóć zmalała, bo w szpitalach zaczęto większą uwagę przykładać do jednorazowego bezpiecznego sprzętu, a personelowi umożliwiono zgłaszanie takich incydentów.
Zarazem aż 40 proc. pielęgniarek tego nie robi, bo nie widzi większego sensu w „dokładaniu się do statystyki” lub ze strachu przed konsekwencjami. W Polsce brakuje centralnego, elektronicznego systemu rejestru zranień i zakłuć, który pozwalałby na monitorowanie bezpieczeństwa i zwiększyłby nad nim nadzór.
Według danych Światowej Organizacji Zdrowia nad Wisłą co roku dochodzi do 37 tys. zranień związanych z używaniem sprzętu medycznego.