PAWEŁ RESZKA: – Jakie są nastroje?
K.: – Takiego wyzwania nasze pokolenie jeszcze nie przechodziło. W dyżurkach aż się gotuje od emocji. Czekamy, aż się zacznie. Ja będę delegowany na trudny odcinek: na odział intensywnej opieki medycznej w szpitalu jednoimiennym.
To znaczy, że kim będą twoi pacjenci?
Ludzie z rozpoznanym zakażeniem koronawirusem, którzy są jednocześnie niewydolni oddechowo. Jako intensywna terapia będziemy zajmowali się takimi przypadkami. Szef podzielił nas na grupy, na pierwszy ogień idą młodzi.
Jesteście przygotowani?
Zależy, o co pytasz. Na zdjęciach i w oficjalnych oświadczeniach wszystko jest pięknie. Wszystko działa, społeczeństwo dowozi jedzenie, prezes częstuje pracowników torcikiem.
Czytaj też: W fatalnym momencie trafiliśmy na władzę, której trudno ufać
A w realu?
OIOM jest organizowany w budynku z początku XX w. Respiratory, stare klekoty wielkości małej lodówki, trochę nowocześniejszych przyszło z innych szpitali, ale to wszystko mało. W szpitalu ma być 20 łóżek OIOM-owych, od biedy są cztery, może pięć. Przypomina to lazaret.
Od biedy?
Tam wszystko jest od biedy. Nie da się przewieźć łóżka między salami, bo budynek stary i drzwi za wąskie. Instalacje tlenowe? Na słowo honoru. Czasu jak na lekarstwo, więc rury z tlenem, powietrzem, próżnią były ciągnięte na wariata. Elektryka? Wiesz, że na OIOM-ie przy każdym stanowisku potrzeba z 10 gniazdek: pompy, respiratory, ssaki, materace przeciwodleżynowe.