Społeczeństwo

Nie łudźmy się. Wiemy, kto najbardziej straci na „zdalnej szkole”

Komputer dla każdego ucznia i nauczyciela to tylko pierwsze wyzwanie. Komputer dla każdego ucznia i nauczyciela to tylko pierwsze wyzwanie. Annie Spratt / Unsplash
Cyfryzacja edukacji dzieje się na naszych oczach w trybie wymuszonego przyspieszenia. To, ile uda się zmienić w szkołach na lepsze, a ile strat poniesiemy po drodze, zależy od tego, jak zdecydujemy się ją wspierać.

Pandemia i związana z nią przymusowa izolacja pokazują wyraźnie, że o barierach w dostępie do powszechnej edukacji nie wystarczy już mówić tylko w kontekście wykluczenia cyfrowego, czyli braku dostępu do internetu, urządzeń i kompetencji do korzystania z nich. Po przeniesieniu się do sieci usług i informacji o dostępnej pomocy pewna grupa została wykluczona z dostępu do tych dóbr z przyczyn społeczno-ekonomicznych.

Co siódmy polski uczeń pożycza laptop

Przykład: w jednej z małych gmin w województwie kujawsko-pomorskim na 400 uczniów aż 120 nie ma dostępu do komputera, co wiadomo z rozmów Justyny Sucheckiej z lokalnym wójtem. Nierealne? Główny Urząd Statystyczny co roku pyta, czy w każdym domu jest co najmniej jeden komputer. W ubiegłym roku zadeklarowano tak 83 proc. domów. Tymczasem, jak wynika z ankiety serwisu Brainly, co siódmy polski uczeń pożycza laptop od rodziców (7,7 proc.) albo musi dzielić sprzęt z rodzeństwem (6,5 proc.). W sondażu SWPS i „Gazety Wyborczej” 31 proc. rodziców deklaruje, że nie może zapewnić swoim dzieciom sprzętu, tak by każde z nich uczyło się w tym samym czasie.

Komputer dla każdego ucznia i nauczyciela to tylko pierwsze wyzwanie. Kolejne to brak dostępu do internetu lub wystarczającej jego przepustowości. Aż 21 proc. rodziców deklaruje, że nie ma dostępu do szybkiej sieci (SWPS/„Gazeta Wyborcza”). Zresztą nawet wyposażeni w komputery i sieć zmagamy się z jeszcze jedną, bardzo fizyczną barierą, którą wymusza pandemia: trudno uczyć się skutecznie w dwupokojowym mieszkaniu, w którym zarówno dziecko, jak i rodzice uczestniczą w wideokonferencjach.

Nauczycielom brakuje wsparcia

Obserwując ogromne zainteresowanie webinariami i szkoleniami online z wykorzystania narzędzi do nauczania w sieci, widzimy, jak nauczycielom i nauczycielkom brakuje wsparcia w prowadzeniu zdalnego nauczania. Do tej pory kompetencje cyfrowe rozwijali ci, których motywowała pasja lub szczęście pracy z nowoczesną dyrekcją i współpracującym gronem pedagogicznym. Zarówno ci, którzy znają już narzędzia, jak i większość z nimi nieobyta – zostali z dnia na dzień postawieni przed ogromnym wyzwaniem wprowadzenia kształcenia zdalnego dla wszystkich uczniów i na wszystkich lekcjach.

Dlatego tak ważne stało się wsparcie dla nauczycieli ze strony organizacji społecznych, firm z branży edukacyjnej i technologicznej, które dzielą się wiedzą na temat nauczania zdalnego. Kilka polskich wydawnictw za darmo udostępniło na kilka miesięcy multimedialne książki dla wszystkich, a twórcy aplikacji (m.in. popularny w szkołach Kahoot czy Explain Everything) nie pobierają opłat za konta premium. Organizacje takie jak Cyfrowy Dialog czy fundacja Szkoła z klasą (czy Centralny Dom Technologii, gdzie pracujemy), które na co dzień prowadzą warsztaty dla nauczycieli, błyskawicznie przestawiły się na tryb szkoleń online, tworząc materiały poradnikowe i udzielając odpowiedzi na pytania nauczycieli i dyrektorów. Na Facebooku powstają grupy wsparcia technicznego organizowane przez edukatorów i pracowników branży IT gotowych pomóc np. z konfiguracją oprogramowania do prowadzenia wirtualnych klas i lekcji (np. IT dla edukacji).

Obecna sytuacja pokazuje, jak wykluczenie cyfrowe i społeczno-ekonomiczne są ze sobą mocno powiązane. W rodzinach mieszkających na wsi komputer najczęściej nie jest codziennym narzędziem pracy żadnego z jej członków. Luki kompetencyjne, takie jak brak konta e-mail, umiejętności instalacji oprogramowania, pobrania załącznika – poza tym, że na dwoje lub kilkoro dzieci może przypada jeden komputer – uniemożliwiają uczestnictwo w lekcjach online. Najdotkliwiej odczuwają to rodziny wielodzietne, podopieczni ośrodków opiekuńczo-wychowawczych oraz pieczy zastępczej.

Dla osób mieszkających samotnie, zwłaszcza starszych, wykluczenie cyfrowe oznacza dziś również brak wiedzy o wielu akcjach pomocy (np. dowozu zakupów czy leków), które organizują się w sieci. Po drugiej stronie mamy zaś firmy i aktywistów przyzwyczajonych do pracy zdalnej i szybkiego działania, ale często nieznających realnych potrzeb osób, którym chcą pomóc.

O czym pamiętać, żeby nie było tak źle

Oprócz łatwo dostępnych cyfrowych zasobów (jak KhanAcademy.org czy Pistacji.tv) i narzędzi do organizacji wirtualnych klas nauczycielom potrzebne są wskazówki, jak mogą poprowadzić lekcje. Nie tylko w ciekawy sposób, ale również zrównoważony ze względu na potrzeby uczniów. Pod presją czasu i potrzeb łatwo zapomnieć o uwzględnieniu psychofizycznych możliwości odbiorców. Edukacja zdalna nie polega na tym, że rodzic może posadzić dziecko przed ekranem na sześć godzin. Nie polega również na przesłaniu długiego spisu ćwiczeń do samodzielnego wykonania w domu.

Nauczyciele uczą się teraz wybierania najlepszych dla siebie narzędzi i metod. Niektórzy po raz pierwszy tworzą własne zasoby edukacyjne. Takie podpowiedzi od lat zbierają blogi nauczycieli, np. Superbelfrzy. Dziesiątki grup na Facebooku udziela sobie porad i odpowiedzi na pytania techniczne i metodyczne. By ten intensywny okres nie skończył się dla nich oraz ich uczniów przeciążeniem, należy zminimalizować wymogi formalne, takie jak oceny z realizacji podstawy programowej. W ich miejsce potrzeba wsparcia dla budowania relacji nauczyciel–uczeń i przestrzeni na kształtowanie kompetencji kluczowych, zwłaszcza współpracy i kreatywności.

Lekcje i przerwy, czyli zadbać o ludzki kontakt

Ważne w tych wyjątkowych okolicznościach jest zadbanie o dobrostan dzieci, rodziców i samych nauczycieli. Niepewna, trudna do przystosowania się sytuacja jest dla dzieci wyzwaniem, zwłaszcza pod presją ocen czy zbliżających się egzaminów. W idealnym scenariuszu kształcenie zdalne powinno obejmować nie tylko zdobywanie wiedzy przedmiotowej, ale też rozwój kompetencji miękkich oraz być może najważniejsze: miejsce na zabawę i relacje.

Brak fizycznej obecności w szkole oznacza również przecież brak kontaktu z rówieśnikami. Utrudnia rozmawianie z nimi (i z nauczycielami) nie tylko o tym, co było na matmie, ale też o tym, co nas interesuje i co martwi. Cyfryzując teraz w przyspieszonym trybie polską szkołę, powinniśmy zadbać o to, by do sieci przenieść przedmiotowe lekcje, lecz także dobre wzorce zachowań, zwłaszcza empatii i solidarności wobec globalnego wyzwania, jakim jest epidemia.

Van Anh Dam – dyrektorka zarządzająca Centralnego Domu Technologii, współtwórczyni Kids Code Fun
Kamil Śliwowski – dyrektor programu edukacyjnego Centralnego Domu Technologii

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną