Uczniowie są świadomi, że im się nie chce. Nie chce im się uczyć stacjonarnie, bo jest to nauka znacznie trudniejsza od zdalnej. Ale zdalnie też nie, bo co to za nauka, gdy się leży w łóżku i jednym okiem patrzy w telefon albo laptop.
Nikt nie chce powrotu do nauczania zdalnego non stop, ale pracy stacjonarnej też mamy dość. I nauczyciele, i uczniowie są zgodni, że najlepszy byłby układ dwa–trzy tygodnie w szkole, tydzień w domu. Inaczej padniemy z nadmiaru obowiązków i strachu przed zachorowaniem.
Najwięcej szkół, w których częściowo lub całkowicie zawieszono stacjonarne nauczanie, jest na Lubelszczyźnie (zdalnie lub hybrydowo pracuje tam jedna piąta placówek), Podlasiu, Podkarpaciu. W Lublinie kilka dni temu zmarła kolejna nauczycielka.
Uczniowie szybko przystosowali się do nauczania online. Szybciej niż nauczyciele. W drugą stronę będzie odwrotnie. Nauczyciele szybko odnajdą się w nauce stacjonarnej, a uczniom będzie ciężko.
Tegoroczni ósmoklasiści mają mimo wszystko więcej szczęścia od ubiegłorocznych. Do samego końca nauki lekcje, nawet jeśli zdalne, jednak się odbywały.
Mniej więcej wtedy, kiedy Krystyna Pawłowicz wywołała burzę z transpłciowym dzieckiem w roli głównej, pedagożka z warszawskiej podstawówki robiła wszystko, by pomóc jednej ze swoich uczennic. Bo w każdej szkole uczą się transpłciowe dzieci, ale nie każda szkoła uznaje to, kim się czują.
Uczniowie wracają do szkół. Nauki będzie ledwie 20 dni, ale na dzieci padł blady strach przed klasówkami i ogólną dintojrą ze strony belfrów. A jednak optymiści liczą, że przedwakacyjny czas pozwoli zmienić szkołę na lepsze.
Maturzystom każe się moralizować na wskazany temat w oparciu o jakąś lekturę. Nastolatek sądzi, że to łatwe zadanie. Przerazi się dopiero egzaminator, człowiek trzy, cztery razy starszy.
Związkowcy z ZNP dobrze wiedzą, co się będzie działo po powrocie nauczycieli do szkół. Nic dobrego nas tam nie czeka. Szkoła zmieniła się na gorsze i na jeszcze gorsze będzie się zmieniać.
Minister zdrowia ostudził nieco zapowiedzi Przemysława Czarnka, który w wywiadach roztacza wizje, że od kolejnego tygodnia do szkół ruszą klasy I–III, a następnie dalsze roczniki.