Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Epidemia odwołana. „Definitywny koniec nauki zdalnej”

Szefowie MEiN i MZ ogłosili koniec przechodzenia na zdalne lub hybrydowe nauczanie całych klas w razie stwierdzenia zakażenia u jednego z uczniów lub nauczycieli. Szefowie MEiN i MZ ogłosili koniec przechodzenia na zdalne lub hybrydowe nauczanie całych klas w razie stwierdzenia zakażenia u jednego z uczniów lub nauczycieli. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Szefowie MEiN i MZ ogłosili koniec przechodzenia na zdalne lub hybrydowe nauczanie całych klas w razie stwierdzenia zakażenia u jednego z uczniów lub nauczycieli. Innymi słowy: przestaną nas kłuć w oczy statystyki wskazujące, jak ubywa placówek pracujących stacjonarnie.

Analizując optymistyczne informacje, zdecydowaliśmy o przyspieszeniu końca nauki zdalnej o tydzień. Dzieci z klas 5–8 wrócą do nauki stacjonarnej już 21 lutego. Będzie to definitywny koniec nauki zdalnej – ogłosił minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek na wspólnej konferencji prasowej z ministrem zdrowia Adamem Niedzielskim. Wystąpienie szefów obu resortów mogło wprawić w osłupienie nawet oswojonych z nieoczekiwanymi zmianami narracji i kursów przedstawicieli rządu.

Przestaną nas kłuć w oczy statystyki

Politycy przyznali, że dzięki przejściu na zdalne nauczanie pod koniec stycznia epidemię udało się zahamować. Nie obawiają się jednak ponownego rozpędzenia jej ani chaosu w szkołach z chwilą ich całkowitego otwarcia (uczniowie klas I–IV z założenia cały czas uczyli się stacjonarnie). Podkreślali natomiast, że komplikacji w pracy będzie mniej, bo – jak ogłoszono na tej samej konferencji – już od 10 lutego zniesiona zostanie tzw. kwarantanna z kontaktu. Czyli koniec przechodzenia na zdalne lub hybrydowe nauczanie całych klas w razie stwierdzenia zakażenia u jednego z uczniów lub nauczycieli. Innymi słowy: przestaną nas kłuć w oczy statystyki wskazujące, jak ubywa placówek pracujących stacjonarnie.

Obaj ministrowie jako uzasadnienie ogłaszanych decyzji podawali właśnie „optymistyczne dane dotyczące liczby zakażeń”. Adam Niedzielski argumentował, że statystki z ostatnich dni nie mają przełożenia na dynamiczne wzrosty hospitalizacji i czas hospitalizacji spada.

Reklama