Egzaminy ósmoklasisty i matury zostaną przesunięte, odbędą się najwcześniej w drugiej połowie czerwca – ogłosił premier Mateusz Morawiecki. Jak dodał, uczniowie poznają dokładne terminy z co najmniej trzytygodniowym wyprzedzeniem. Zdalną naukę w szkołach i na uczelniach wyższych przedłużono na razie do 26 kwietnia.
Szef MEN zmienia ton
Minister edukacji Dariusz Piontkowski, który obok szefa resortu zdrowia towarzyszył premierowi w konferencji, najwyraźniej otrzymał instrukcje, by nieco zrewidować sposób komunikacji. Po raz pierwszy od początku epidemii odniósł się bezpośrednio do uczniów i w sposób, który można by odebrać jako względnie empatyczny. Kochani, wiemy, że macie ogromny stres! Nie wiecie, do czego się przygotowywać, dla nas też sytuacja jest nieprzewidywalna – mówił (cytat niedokładny, ale wydźwięk został zachowany).
Z perspektywy młodych ta sytuacja ma więc dodatkowy pozytyw. Krytyka dotychczasowej arogancji szefa MEN była bardzo silna także w ich środowiskach, pisało się o tym na fejsbukach, omawiało z dziennikarzami (jeszcze kilka dni temu szef MEN mówił, że decyzja o terminie egzaminów nie będzie zależała „od widzimisię jednego czy drugiego związku zawodowego ani grupki maturzystów” – ten cytat jest dokładny). Uczniowie dziś mają więc szansę poczuć sprawczość – ich presja przyniosła skutek.
Przesądzony los szkolnych egzaminów
Patrząc z innego poziomu, łatwo dostrzec, że PiS nie miał już też powodów, by dłużej odwlekać informacje o przesunięciu egzaminów, co od dawna uznawano za nieuniknione. Temat wyborów prezydenckich został w zasadzie opanowany. Coraz głośniejsze były też deklaracje rodziców, że na egzaminy w dotychczas przewidzianym terminie po prostu swoich dzieci nie puszczą, by ich nie narażać. Nauczyciele, którzy mieliby pilnować zdających, zaczęli rozważać odejścia na zwolnienia lekarskie.
Jak mówił Piontkowski – jeśli egzaminy odbyłyby się w połowie czerwca, potrzebne byłyby niewielkie przesunięcia w terminach rekrutacji do szkół średnich i na studia. Wydłużenie roku szkolnego w tej chwili nie jest planowane.
Co teraz? W klasach ósmych i maturalnych zapewne nastąpi lekkie rozprężenie. Ale w świetle dotychczasowego przebiegu kryzysu jakoś trudno tym akurat się martwić.