Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Trzy minuty homofobii. Czego zabrakło w filmie Sekielskich?

Kadr z filmu „Zabawa w chowanego” Kadr z filmu „Zabawa w chowanego” Youtube
Braci Sekielskich nęka wstydliwy problem. By go uniknąć, wystarczyłoby wybrać się do specjalisty.

Jako jeden z pierwszych zabił na alarm pisarz i felietonista Jacek Dehnel, który w przepysznym wpisie nazwał fragment dokumentu Sekielskich „homofobicznym bluzgiem”. W słowach nie przebierał również Wojciech Karpieszuk z „Gazety Wyborczej”. W tekście „Woda na młyn homofobów w filmie Sekielskich” słusznie podnosi on, że w temacie rzekomych powiązań homoseksualności z pedofilią powinni zabrać głos nie tylko duchowni i katolicki publicysta, ale również seksuolodzy.

Terlikowski stawia kropkę nad i

Zgrzyt trwa raptem trzy minuty. Zaczyna się od sceny, w której Bartłomiej Pankowiak, jedna z ofiar ks. Hajdasza, wspomina, że o kapłanie od dawna mówiło się, że „lubi dzieci, że to jest tzw. pedziu i tak dalej”. Cięcie, przebitka na kopułę bazyliki św. Piotra. Przed kamerą pojawia się trzech tenorów, których komentarze nadają obrazowi Sekielskich zgoła nieoczekiwany wydźwięk. Bp Mirosław Milewski diagnozuje, iż „problemu pedofilii w Kościele do końca nie rozwiążemy, jeśli nie dotkniemy problemu tego środowiska”. Tego, a więc – uzupełnia ks. Isakowicz-Zalewski – tzw. lawendowej mafii.

Adam Szostkiewicz: Homofobia w filmie Sekielskich?

Duchowny ze śmiechem wspomina, jak to podczas pobytu w Rzymie radzono mu, by zamykał pokój na klucz. Już poważniej wyjaśnia (?): „[Pedofilia i homoseksualność] to są rzeczywistości w jakimś stopniu powiązane”. Kropkę nad i stawia Tomasz Terlikowski. „Nie należy histerycznie twierdzić, że nie ma żadnych korelacji między tymi dwoma zjawiskami” – puentuje.

Reklama