Na jakim jestem etapie? Na etapie polegania na plotkach – odpowiada pytany o przygotowania do pracy we wrześniu dyrektor K. z małej szkoły podstawowej w Zachodniopomorskiem. Wiosną, w epidemii, jeździł po gminie, uczył rodziców i uczniów obsługi programów do zdalnej nauki – na komputerach lub telefonach, bo nie wszyscy komputery mają. W ostatnich tygodniach udało się zdobyć dziesięć laptopów z rządowego programu. Wcześniej dyrektor „załapał” się tylko na pięć. Na 75 dzieci w szkole. Dyrektor i z tego się cieszy, choć nie ma pojęcia, kiedy komputery znów staną się potrzebne.
– Nasze przygotowania do września ograniczają się do szukania nauczycieli na wakaty. Tu wiadomo przynajmniej, czego się chwycić, jak to robić. Co rusz przychodzą jednak lub dzwonią rodzice i nauczyciele z pytaniami: jak pani myśli, jak to będzie z nauką od początku roku szkolnego? Robi mi się już od tego słabo. Nie mam pojęcia, co mówić – wyznaje dyrektorka dużego liceum na Podlasiu.
We wrześniu szkoły czeka niespodzianka
Pod koniec roku szkolnego w prasie pojawiły się przecieki z MEN, że od września planowane jest wprowadzenie nauki zdalnej w tzw. systemie jeden do jednego. W formule zajęć online miałyby się odbywać wszystkie lekcje. Doniesienia wzbudziły krytykę i popłoch zarówno wśród nauczycieli, rodziców, jak i starszych uczniów. Krótko potem, tuż przed pierwszą turą wyborów prezydenckich, do mediów trafił więc już oficjalny i zgoła odwrotny przekaz: od września wracamy do tradycyjnej nauki. Co było spójne z przedstawianą przez premiera i innych polityków PiS