Kolejna po „willi plus” afera z ministrem edukacji w roli głównej. Jego resort przekazywał zaufanym organizacjom miliony. Niby na szkolenia, a naprawdę na cokolwiek, byle szybko wydać.
Żadna szkoła nie podaje do publicznej wiadomości, ilu jej absolwentów chce poprawiać wyniki. Takie dane mogłyby podziałać na kandydatów jak kubeł zimnej wody na głowę.
Zęby bolą od powtarzania truizmu, że dziś nie jest problemem dostęp do wiedzy ani uzupełnienie w niej ewentualnych luk. Do MEiN ta wiedza najwyraźniej wciąż nie dotarła.
MEiN już raz obiecał dzieciom pomoc, a efekt okazał się mizerny. Resortowi na razie świetnie idzie promocja planowanych działań, a różnie dotrzymywanie słowa.
Połączenie resortu edukacji z nauką tłumaczono wielomilionowymi oszczędnościami. W przypadku ministerstw Przemysława Czarnka ta perspektywa wygląda jednak mgliście.
Dominuje przekonanie, że ma być normalnie. Czyli na granicy humanitarnego traktowania – mówi Grzegorz Całek, który bada opinie rodziców na temat nauki podczas pandemii.
Po lekarzach, sędziach, nauczycielach i generalnie elitach, po lewakach, LGBT i UE Kaczyński i jego państwo znaleźli kolejnego wroga. Młodzież, a czasem nawet dzieci.
Mianowanie Przemysława Czarnka ministrem edukacji i nauki to jak wyznaczenie antyszczepionkowca na ministra zdrowia. Spustoszenia, które spowoduje w polskiej edukacji i nauce, mogą okazać się gorsze niż skutki pandemii.
Publicyści Radia Maryja, inicjatorzy stref anty-LGBT i wykładowcy KUL znaleźli się w gronie doradców Przemysława Czarnka. Niektórzy są prawie tak barwni jak sam minister.
Nic nie wiemy, nic nie słyszeliśmy, nie było skarg. Czego nie ma na piśmie, tego nie ma, można iść w zaparte – tłumaczy dyrektorka szkoły średniej w woj. lubelskim.