Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Rodzice buntują się przeciw zaleceniom. To niewychowawcze

Rodzice, którzy kwestionują wprowadzone w szkołach i przedszkolach restrykcje, mające być tamą dla wirusa, nie rozumieją podstawowej zasady: one nie tylko są po to, by chronić ich zdrowe i rumiane pociechy, ale przede wszystkim ich słabszych kolegów lub nauczycieli. Rodzice, którzy kwestionują wprowadzone w szkołach i przedszkolach restrykcje, mające być tamą dla wirusa, nie rozumieją podstawowej zasady: one nie tylko są po to, by chronić ich zdrowe i rumiane pociechy, ale przede wszystkim ich słabszych kolegów lub nauczycieli. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta
W miarę upływu czasu zaczęły się konsolidować grupy, które wirusa przestały traktować poważnie (bo go nie widać?) i wszelkie sposoby walki z nim uważają za ograniczanie wolności.

To było do przewidzenia, że ci, którzy wątpią w istnienie koronawirusa i podważają sensowność nałożonych podczas pandemii restrykcji, mają również dzieci, więc będą w ich szkołach chcieli rządzić po swojemu. Maseczki? Ograniczają wolność! Obowiązkowy pomiar temperatury? Niebezpieczny dla zdrowia! Dezynfekcja rąk? Niszczy skórę.

Wara od naszych dzieci!

Gdy wiosną przerwano naukę, nie było jeszcze zbyt silnego oporu z ich strony – wszyscy do nowego zagrożenia podchodzili ostrożnie, posłusznie respektując zasady kwarantanny. Ale w miarę upływu czasu zaczęły się w mediach społecznościowych konsolidować grupy, które wirusa przestały traktować poważnie (bo go nie widać?) i wszelkie sposoby walki z nim uważają za spisek ograniczający wolności obywatelskie.

Jeśli aktorzy i piosenkarze – jak Tomasz Karolak, Edyta Górniak czy Iwan Komarenko – otwarcie demonstrują niechęć do noszenia maseczek, Rzecznik Praw Obywatelskich wskazał, że rozporządzenie w tej sprawie wykracza poza obowiązującą ustawę stanowiącą podstawę do jego wydania, a sam premier nie stosuje się w miejscach publicznych do własnych zarządzeń, to w to graj rogatym duszom Polek i Polaków, by drwić z przepisów, które „ograniczają wolność ich dzieci”.

Nie jest to jednak rozsądne ani wychowawcze. Rodzice, którzy kwestionują wprowadzone w szkołach i przedszkolach restrykcje, mające być tamą dla wirusa, nie rozumieją podstawowej zasady: one nie tylko są po to, by chronić ich zdrowe i rumiane pociechy, ale przede wszystkim ich słabszych kolegów lub nauczycieli.

Czytaj też:

  • edukacja
  • koronawirus w Polsce
  • młodzież
  • nauczyciele
  • Reklama