Jakiś tydzień temu znajoma osoba powiedziała mi, że nowa ustawa (tzw. futerkowa) o ochronie zwierząt musi przejść „nawet rękami diabła”. Wprawdzie projekt wzbudził rozmaite kontrowersje w Sejmie, ale w końcu został uchwalony (w nocy 17/18 września) bez pomocy sił nieczystych. Senat zapewne zaproponuje poprawki, ale izba niższa pewnie ustawę uchwali. Pan Duda na razie coś tam gaworzy o tym, że rolnik jest najważniejszy, myli tradycyjną hodowlę z komercyjną, ale chyba czeka na rezultat wojenki w Zjednoczonej Prawicy, bo jeszcze nie wie, wobec kogo ma być niezależny. Może poprosi mgr Przyłębską o użycie tzw. zamrażarki konstytucyjnej na jakiś czas.
Polaków stosunek do zwierząt? Przestarzały
Przy okazji warto się zastanowić nad świadomością Polaków w sprawie ludzkich obowiązków wobec zwierząt. Dość powszechna opinia w świecie, do którego aspirujemy, uważa zapewnienie dobrostanu zwierzętom, zwłaszcza zależnym od nas, za obowiązek moralny, a nie tylko kwestię polityczną czy ekonomiczną. Ci, którzy podzielają ten pogląd, różnią się: jedni są wegetarianami, inni twierdzą, że relacje międzygatunkowe uzasadniają jedzenie mięsa, ale wszyscy sądzą, że przynajmniej niektóre zwierzęta są podmiotami moralnymi.
Obrońcy zwierząt uważają również, że uczynienie problemu stosunku Homo sapiens do innych gatunków przedmiotem filozofii i ekologii jest przejawem postępu cywilizacyjnego. Zwierzęta były różnie traktowane przez ludzi, często wedle kaprysu możnych, np.