Paweł Lisicki, redaktor naczelny podupadającego tygodnika „Do Rzeczy”, założył przed dwoma laty fundację – bardzo patriotyczną, mającą na celu obronę dobrego imienia Polski oraz upamiętnianie polskiej chwały. Fundacja nazywa się „Strażnik Pamięci”. Czym się zajmuje? Wydawaniem homofobicznych dodatków do tygodnika finansowanych przez Fundusz Sprawiedliwości, powołany jeszcze w latach 90. i niezwykle potrzebny. Jak wyjaśnia na odpowiedniej stronie zarządzające nim Ministerstwo Sprawiedliwości: „Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej zwany dalej Funduszem Sprawiedliwości jest funduszem celowym ukierunkowanym na pomoc osobom pokrzywdzonym i świadkom, przeciwdziałanie przestępczości oraz pomoc postpenitencjarną”.
To piękna idea, aby ze środków pochodzących m.in. z zasądzanych przez sądy kar i nawiązek wspierać ofiary przestępstw i wspomagać resocjalizację przestępców. Trzeba nie mieć sumienia, by kwoty o tak jasnym i szlachetnym przeznaczeniu wydawać na broszury szkalujące osoby LGBT i szerzące histerię wokół rzekomej „ideologii LGBT”. Broszury, których skutkiem może być tylko jedno: wzrost i tak już rosnącej liczby przestępstw popełnianych z nienawiści wobec osób nieheteronormatywnych.
Fundusz Sprawiedliwości. Cel główny i poboczny
Minister Zbigniew Ziobro finansuje pismo Pawła Lisickiego – podobnie jak media Tadeusza Rydzyka, który otrzymuje z funduszu miliony na „ochronę praw chrześcijan” – aby podtrzymać je przy życiu i wynagrodzić za polityczne poparcie, a także to poparcie ryczałtem na przyszłość opłacić. Taki jest cel główny. Cel poboczny – danie upustu bezrozumnej nienawiści i ideologicznemu zaślepieniu – pewnie też nie jest bez znaczenia.
W obsesji anty-LGBT, która opętała w ostatnich miesiącach biskupów i polityków, jest jakaś nieopanowana, samą siebie pobudzająca zapamiętałość i zawziętość. Tak jakby pogarda dla LGBT była w stanie zagłuszyć sumienia księży pedofilów oraz chroniących ich kardynałów i biskupów, zdeprawowanych i skorumpowanych urzędników oraz polityków. Faktycznie – gdy w głowie huczy od nienawiści, nie czuje się wstydu, a poczucie winy zmienia się w cudowny sposób w poczucie wyższej racji i wyższej konieczności, usprawiedliwiającej haniebne i gorszące postępowanie. Biskupi bronią czci Kościoła, a Ziobro i jemu podobni są przywódcami rewolucji moralnej, która uchroni naród od zguby. Nienawiść oprawiona w pychę, obłudę i egzaltację odbiera rozum. Darmo mówić takim „wstydźcie się!”. Nie będą.
Wielokrotnie pisano już o tym, jak Ziobro oraz jego zastępcy z Solidarnej Polski bez skrupułów sięgają po miliony z zarządzanego przez siebie Funduszu Sprawiedliwości, aby zasilać organizacje katolickie i efemeryczne podmioty powoływane przez kolegów, a także wspierać Ochotniczą Straż Pożarną oraz szpitale w okręgach, w których startują w wyborach. Te jawne nadużycia bez wstydu usprawiedliwiał Ziobro, wskazując na związki zachodzące pomiędzy bezpieczeństwem i wyposażeniem straży pożarnej z jednej strony a bezpieczeństwem i praworządnością z drugiej. Nie trzeba chyba tłumaczyć, że podobne działanie w każdym kraju praworządnym zostałoby potraktowane jako ciężkie nadużycie władzy i sprzeniewierzenie publicznych środków celem nielegalnego finansowania działalności politycznej.
Nie ma granic w tym błazeństwie
Aby sfinansować pismo Lisickiego, Ministerstwo Sprawiedliwości ogłosiło kuriozalny konkurs, którego celem było wsparcie zadań „mających na celu przeciwdziałanie przyczynom przestępczości w obszarach: wolności sumienia i wyznania; prewencji stosowania przemocy, gróźb bezprawnych, ale wyłącznie na tle przynależności wyznaniowej; prewencji dyskryminacji na tle przynależności wyznaniowej; przeciwdziałania naruszeniom wolności sumienia i religii, w tym ingerencjom władz publicznych w zakresie ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania; zapobiegania naruszeniom praw rodziców do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnego ze swoimi przekonaniami; prewencji nawoływania do nienawiści czy znieważania na tle wyznaniowym; upowszechniania wiedzy z zakresu prześladowań chrześcijan w Polsce i na świecie”.
W dobie narastającej przemocy wobec osób LGBT minister sprawiedliwości wydaje publiczne pieniądze na zwalczanie aktywistów organizacji usiłujących bronić się przed dopadającą ich ze wszystkich stron agresją. Agresją, której przejawem jest właśnie ten nieszczęsny konkurs i jego farsowe rozstrzygnięcie.
„Problem ideologii LGBT”
Fundacja „Strażnik Pamięci”, urządzająca gale z udziałem najwyższych dygnitarzy państwowych, otrzymała w tym roku 613 tys. zł, a kolejne transze dotacji (nieznanej wysokości) otrzyma w dwóch następnych latach. Jak pisze na swoich stronach szczęśliwy zwycięzca: „Głównym celem projektu jest doprowadzenie do zmniejszenia, a docelowo do wyeliminowania z polskiej przestrzeni publicznej przypadków łamania praw sumienia ludzi wierzących, którzy cierpią pod wpływem presji nowych lewicowych ideologii zgodnie art. 196 kk oraz art. 194 kk”. Będzie się to odbywać m.in. poprzez „zwiększenie wiedzy Polaków o problemie oddziaływania ideologii LGBT na osoby wyznające wiarę katolicką oraz przypadków obrazy ich uczuć religijnych” oraz „upowszechnienie wiedzy na temat genezy ruchu LGBT, powiązań ze szkołą frankfurcką i innymi ośrodkami myślenia marksistowskiego”. Straszliwe odkrycie! „Tęczowi” nie wzięli się znikąd – inspirują ich Horkheimer, Adorno i Althusser z wszetecznej Szkoły Frankfurckiej! Nie ma granic w tym błazeństwie, panie Lisicki?
Jesteśmy dziś całkiem bezradni wobec tego bezprawia, naiwnie kamuflowanego rozporządzeniami pozwalającymi Ziobrze dowolnie i jednoosobowo dysponować Funduszem Sprawiedliwości, a także dotować podmioty publiczne. Jednakże gdy wreszcie upadnie ten rząd i zastąpi go inny, zdeterminowany, by przywrócić w Polsce ład prawny i postawić przed sądem winnych nadużyć, Ziobro i jego koledzy będą się mieli z pyszna. Dopóty dzban wodę nosi, dopóki mu się ucho nie urwie.
Ewa Siedlecka: Polska to nie jest kraj dla tęczowych ludzi