W czasie sobotniego Strajku Kobiet policja wtargnęła na teren Politechniki Warszawskiej przy ul. Waryńskiego, ścigając i wyłapując demonstrantów. Jeśli wierzyć filmikom upowszechnianym na Facebooku, używano przy tym pałek i gazu łzawiącego. Na interwencję taką nie było zgody rektora PW, którego o nią nie proszono. Władze PW wydały utrzymany w stanowczym tonie komunikat, w którym nazywa się akcję policji „nieuprawnionym wtargnięciem”. Rektor zwrócił się do Komendanta Stołecznego Policji z żądaniem wyjaśnień, co może wskazywać, że policja nie dopełniła obowiązku poinformowania rektora o wkroczeniu na teren uczelni post factum. Do późnych godzin popołudniowych w poniedziałek policja nie wydała żadnego komunikatu w tej sprawie.
Czytaj też: Policja, zbrojne ramię władzy. Tej hańby nie da się zmyć
Policja (milicja) na uniwersytecie
Na podstawie dostępnych informacji można stwierdzić, że policja dokonała nadużycia, bezzasadnie interweniując na chronionym terenie wyższej uczelni, gdzie może wkroczyć tylko za pozwoleniem rektora lub w szczególnych sytuacjach.