Wiek inicjacji chłopców i dziewcząt się obniża, bo też nastolatki – w sensie biologicznym – dojrzewają coraz szybciej. Coraz wcześniej występuje u nich pierwsza menstruacja i pierwsza polucja. Jednocześnie coraz później osiągają samodzielność społeczną i emocjonalną. Między innymi ze względu na dłuższy cykl kształcenia dłużej pozostają pod opieką rodziców. I te etapy dojrzewania nijak się nie pokrywają.
Ponad połowa 18-latków ma to już za sobą. Co więcej, jak wynika z badań prof. Zbigniewa Izdebskiego, około 16 proc. młodych przechodzi inicjację seksualną przed 15 rokiem życia. Nastoletni seks to nic nowego pod słońcem. Nasza królowa Jadwiga w momencie zamążpójścia miała 12 lat. Szekspirowska Julia to 13-latka. Dziś po prostu inaczej na to patrzymy.
– Szesnasto- czy siedemnastolatki nazywamy matkami młodocianymi, ale przez wieki, także w historii naszych rodzin, to była norma, która nikogo nie dziwiła ani nie szokowała – mówi prof. Izdebski. – Zmieniły się warunki kulturowo-społeczne.
Nie chcemy, żeby nasze dzieci rodziły dzieci. Dla ich dobra. Ale zbyt często staramy się rozwiązać ten problem techniką strusia, czyli udając, że go nie ma. Niewiele wiemy o nastoletnim seksie. Co więcej, nie bardzo chcemy wiedzieć. Prawie nie prowadzi się badań na ten temat, szczególnie w kwestiach obyczajowych. Gdy w 2004 r. prof. Zbigniew Izdebski przeprowadził wśród 17- i 18-latków pogłębioną ankietę na temat ich aktywności seksualnej, w tym także zachowań przemocowych, zarzucono mu (m.in. w programie Jana Pospieszalskiego), że naruszył dobro emocjonalne dzieci. Potem już podobnych badań nie było, bo bano się dotykać tematu. Hasło „stop seksualizacji dzieci” działa paraliżująco.
Ale to oznacza, że w okresie burzy hormonalnej państwo, szkoła i społeczeństwo pozostawiają nastolatków bez wsparcia.