Śnieżnego i mroźnego 21 stycznia przy ul. Lenartowicza w Sosnowcu swoje podwoje otworzyła restauracja pod wieloznacznym – lub jednoznacznym – szyldem Polski Nie-Rząd. W skrócie PNR. Wcześniej była tu knajpa Kamionki. Kamionki chyliły się ku upadkowi, a PNR dzień po otwarciu dostał blisko 700 zamówień na wykwintne dania – z dostawą lub na wynos.
Czytaj też: Gastronomia nie gotuje
Dzień później w Wiśle zebrali się właściciele wyciągów, hoteli, restauracji i całego góralskiego biznesu turystycznego. Przybyli z Ustronia, Istebnej i samej Wisły, żeby dać wyraz swojej determinacji. Niosła się echem, jak to w górach bywa, docierając do każdego zakątka kraju. Tą drogą wiemy już, że godzina „0” wybije 1 lutego, kiedy tamtejsze wyciągi, hotele, knajpy i insze usługi góralskich interesów – w szerokim pojęciu – będą czekać na turystów z otwartymi ramionami.
Niech się wali, niech się pali – niesie po górach echo. Niech rząd zakazuje, niech nawet beskidzkie gminy zaroją się tysiącami granatowych policjantów. Górale mają nóż na gardle – a jak góral ma nóż na gardle, to kruca-fuks! Żadne pandemiczne obostrzenia nie mają szans.
Czytaj też: Góralskie weto. Podhale zaczyna otwierać biznesy
Tęskno nóm za wami!
Na drogach wiodących do Wisły zawisły banery: „Lufciorze, tęskno nóm za Wami”; w gwarze cieszyńskiej lufciorz to turysta, co przybywa po świeży luft, a więc gość cenny i pożądany. Tablice wzdłuż dróg ostrzegają: „Od ponad 300 dni boimy się o swoją przyszłość”.