Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Sejm dzieci pomówi o kard. Wyszyńskim. Ja się nie dziwię

XXV sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży XXV sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży Joanna van Fenema / Kancelaria Sejmu RP
Mus to mus – trzeba zająć się kard. Wyszyńskim, to młodzież się zajmie. A jak nadzorca przymknie oko i zasłoni ucho, to wpuści się na salę odrobinę wolnej myśli. Tyle powinno wystarczyć, bo do tej odrobiny swobody jesteśmy od ponad dwóch wieków przyzwyczajeni.

Znamy pewnie tę opowieść o średniowieczu, jaką uraczył czytelników Umberto Eco w „Imieniu róży”. Otóż autorytety tej epoki, zamiast zająć się likwidowaniem plag, które trapiły świat, choćby biedy i chorób, debatowali nad tym, czy szata i sandały, których używał Jezus, należały do niego, czy też nie. Taki był klimat dyskusji, że na każdy problem patrzono przez pryzmat religijny. Najpierw więc dyskutowano o ubiorze Chrystusa, a potem wnioski odnoszono do problemów bieżących.

PiS chce, aby podobnie było dzisiaj. W taki sposób funkcjonuje już oświata, tak się prowadzi lekcje wychowawcze, historię czy język polski. Od kilku lat każdy nauczyciel, nawet chemik czy fizyk, musi określić, jakie treści wychowawcze realizuje na zajęciach. Uczniowie są przyzwyczajeni, że jak mamy podyskutować o sprawach im bliskich, to zaczynamy np. od Jana Pawła II, a potem powoli przechodzimy np. do szczepień przeciwko koronawirusowi. Jak tak dalej będzie, nie zdziwi mnie, gdy zagadnienie funkcji trygonometrycznej będzie musiało zostać poprzedzone refleksją religijną.

Najpierw sacrum, potem profanum

Nauczyciele muszą się kierować zasadą, że najpierw uczniom należy przedstawić sacrum, a potem ewentualnie profanum. To współczesna metodyka nauczania; na razie obowiązuje wychowawców, katechetów, etyków, polonistów, historyków, a niebawem – jeśli się temu nie sprzeciwimy – obejmie wszystkich przedmiotowców. Jako człowiek pamiętający edukację PRL czuję się w tym jak ryba w wodzie. Pamiętam, że gdy w latach 80. chcieliśmy podyskutować z historykiem o bitwie pod Monte Cassino, to warunkiem było poświęcenie dwóch trzecich lekcji na bitwę pod Lenino. A gdy zachciało nam się omówić kwestię zbrodni katyńskiej, to nasz wspaniały nauczyciel dał nam na to ostanie 5 min lekcji, a wcześniej było o sprawach popieranych przez ówczesną władzę. Każdy rozumiał, że tak być musi.

Nie zdziwiło mnie więc ani trochę, gdy dowiedziałem się, że Sejm Dzieci i Młodzieży w swojej najnowszej odsłonie – wiosną 2021 r. – będzie debatował o znaczeniu myśli kard. Stefana Wyszyńskiego. Szczęka natomiast opadła ludziom, którzy nie mają bezpośrednio do czynienia ze współczesną szkołą nadzorowaną sumiennie przez pisowskich urzędników. Nauczyciele wiedzą, że władza może przyczepić się do wszystkiego, co robimy na lekcjach, a jedynym skutecznym sposobem na dogodzenie urzędnikowi jest przekonanie go, iż dbamy o treści naprawdę ważne, czyli o owe sacrum. Gdy tych treści nie zaniedbujemy, mamy prawo ostatnie 5 min lekcji poświęcić na profanum, czyli nasze sprawy. PiS jest naprawdę łaskawym panem.

Ostatnio na mojej lekcji wypłynął temat w stu procentach należący do sfery profanum, czyli bardzo niemiły władzy. Można go porównać do bitwy pod Cassino w czasach komuny. Władza wolałaby, aby na lekcji była omawiana bitwa pod Lenino. I ja też wolałbym nie mówić o tym, co ryzykowne, ale młodzież była nieugięta. No więc co się robi w takiej sytuacji? Kto zna się na najnowszej metodyce, ten dobrze wie. A zatem zaczęliśmy lekcję od przeczytania i omówienia wiersza Karola Wojtyły „Magnificat”: „Uwielbiaj, duszo moja, chwałę Pana twego/ Ojca wielkiej Poezji – tak bardzo dobrego/ On młodość moją rytmem cudnym obwarował/ On pieśń mą na dębowym kowadle ukował”. Po interpretacji sacrum można było przejść do meritum, czyli do profanum. Małe szanse, że władza się do nas doczepi, robimy przecież sumiennie, co pan każe.

Szkolne papiery muszą się zgadzać

Badacz oświaty w czasach PRL mógłby pomyśleć, że na lekcjach były poruszane same tematy komunistyczne. To wynika z wpisów do dziennika oraz notatek uczniów. Nic bardziej mylnego. Treści naprawdę ważne, czyli niezależne, nie były rejestrowane. Właściwie im więcej komunizmu sączy się z dokumentacji szkolnej, tym należy bardziej podejrzewać, że na lekcjach było sporo treści niezależnych. Przecież nikt nie był samobójcą, aby wpisywać temat „Chwała oręża polskiego w bitwie pod Monte Cassino” czy „Sowieckie zbrodnie na narodzie polskim w czasie II wojny światowej”. W dzienniku wpisywano bitwę pod Lenino, a zbrodnie mogły być tylko nazistowskie. Gdy papiery się zgadzały, zeszyty uczniowskie również, można było – choć bez przesady – trochę porozmawiać o ówczesnym profanum.

Nie dziwię się więc, że Sejm Dzieci i Młodzieży będzie debatował o Prymasie Tysiąclecia. To program oficjalny, zatwierdzony przez władzę. Widocznie PiS wie, o czym chcą i mogą rozmawiać młodzi Polacy, więc zabezpiecza się – niczym dawna władza – narzuceniem tematu oficjalnego. Nie wątpię, że uczniowie to kupią. Wiedzą bowiem dobrze, że o problemach współczesnych i bliskich ich sercu będą mogli podyskutować dopiero wtedy, gdy najpierw rozważą – niczym bohaterowie „Imienia róży” Umberta Eco – czy szata i sandały, których używał Jezus Chrystus, należały do niego, czy też nie. I tak jak w średniowieczu, gdy już ustalą, czy Syn Boży był tylko posiadaczem owych rzeczy, czy również ich właścicielem, będą mogli zająć się otaczającą ich biedą i chorobami. Najpierw sacrum, potem profanum. Najpierw ideologia popierana przez władzę, a potem odrobina swobody.

Szare myszki już ostrzą ząbki na tyrana

Uczniowie są przyzwyczajeni, jak działa polska oświata. Nauczyciele też sobie radzą z systemem. Reszta narodu niebawem również zacznie się orientować, ile w Polsce jest miejsca na obywatelskie profanum, a ile na pisowskie sacrum. Jakoś się w tym wszyscy odnajdziemy. Przeżyliśmy potop szwedzki, przeżyliśmy radziecki, nie zgładzi nas też reżim pisowski. We krwi mamy funkcjonowanie z kajdanami na rękach. Jak mus, to mus – trzeba zająć się kard. Wyszyńskim, to młodzież się zajmie. A jak nadzorca przymknie jedno oko i zasłoni jedno ucho, to na salę wpuści się odrobinę wolnej myśli. Tyle powinno wszystkim wystarczyć, bo do tej odrobiny swobody jesteśmy od ponad dwóch wieków przyzwyczajeni. Nigdy nie było w Polsce pełnej wolności, no może z wyjątkiem tej krótkiej chwili, kiedy Popiela myszy zjadły.

Nic nie zapowiada, że myszy zjedzą obecną władzę. Dzisiejszy król Popiel też zachowuje się tak, jakby był święcie przekonany, iż jest nie do ruszenia. Żadne myszy mu niestraszne. Nic więc dziwnego, że na każdym kroku podkreśla, kto tu rządzi. Narzucenie postaci Stefana Wyszyńskiego jako tematu obrad Sejmu Dzieci i Młodzieży w szczególnym 2021 r. to szczyt pychy obozu rządzącego. Jakby nie było tematów lepszych na czasy trzeciej fali pandemii... No ale tak działa król Popiel. Nie liczy się z innymi. Nie liczy się, bo jeszcze nie wie, że – parafrazując Wyspiańskiego – młodzież ma coś z Piasta, potęgą jest i basta. Szare myszki już ostrzą sobie ząbki na tyrana.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną