Mówią o nim „lek ostatniej szansy”. Tocilizumab, właściwie jedyny, który może pokonać burzę cytokinową w przebiegu covidu, która oznacza po prostu, że walcząc z wirusem, organizm zabija sam siebie. Potrzebują go chorzy z niewydolnością oddechową w późniejszym stadium choroby, kiedy już ani podawanie leku przeciwwirusowego remdesivir, ani osocza nie przyniesie efektu.
I tego leku w niektórych szpitalach zaczyna brakować. – Nie mam ani jednej dawki od pięciu dni, na szczęście nie miałem pacjenta, który by wymagał podania tocilizumabu, ale to się może w każdej chwili zmienić. I co wtedy? Ktoś umrze, bo nie mieliśmy dla niego leku – mówi ordynator oddziału obserwacyjno-zakaźnego szpitala powiatowego z północnej Polski. Prosi, żeby nie ujawniać nazwy placówki. Dyrektor szpitala stara się, jak może. – A jak się narazimy, to nam nie dadzą i ucierpią na tym pacjenci.
Prof. Flisiak: Wygramy z covid-19? Na pewno
Zamówienia tylko przez RARS
Bo od niedawna zmienił się sposób pozyskiwania leku ostatniej szansy. Szpitale nie mogą jak dotychczas składać zamówień u producenta i po prostu kupić tyle, ile im potrzeba.
– W porozumieniu z Ministerstwem Zdrowia firma wprowadziła nowe rozwiązania związane z dystrybucją leku – tłumaczy Małgorzata Szpejewska-Cedro z Roche Polska. – Przez naszą hurtownię bezpośrednio do szpitali realizowane są wyłącznie zamówienia na lek RoActemra/Actemra (tocilizumab) dla pacjentów w leczeniu reumatoidalnego zapalenia stawów i młodzieńczego idiopatycznego zapalenia stawów.