2 sierpnia 2021 r. do europejskiego obiegu prawnego wejdą nowe, ujednolicone standardy dla dokumentów identyfikacyjnych Europejczyków – obywateli państw członkowskich i osób posługujących się kartą pobytu któregoś z nich. Podyktowane to zostało praktyczną koniecznością: brak jasnego standardu, różne formaty i różny poziom zabezpieczeń, a także, co tu kryć, spore przywileje wynikające z bycia Europejczykiem doprowadziły do tego, że unijne dowody tożsamości są jednymi z najczęściej fałszowanych dokumentów na świecie.
Gwiazdy Unii w oczy kolą
Wspólny wzór ma spełniać też inne funkcje. Między innymi dostosuje nasze dokumenty do formatu Machine Readable Travel Documents (MRTD), umożliwiając ich szybkie odczytywanie przez znormalizowane czytniki (nasze paszporty już są dostosowane do tych standardów). Wzmocni europejską tożsamość za pomocą umieszczonych na kartach unijnych gwiazdek. Ujednolici i obejmie właściwą ochroną nośniki danych biometrycznych wtopione w plastik dowodów. No i uporządkuje format zapisywania cech tożsamościowych, żeby odzwierciedlić nowe regulacje państw członkowskich. Rządowi PiS szczególnie nie w smak ten ostatni punkt (choć gwiazdki zamiast Boga, honoru i ojczyzny pewnie też trochę kolą).
Tak naprawdę wymiana dowodów oznacza małą rewolucję: na mocy tych regulacji uznaje się, że podstawowe dane służące do identyfikacji osoby posługującej się dokumentem to dane biometryczne, a dokładnie zdjęcie oraz zapis odcisków dwóch palców. Takie parametry jak płeć, znaki szczególne, kolor oczu itp. są drugorzędne. Podpowiada nam to zresztą