Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Matura z chodzenia do teatru. W pandemii taki temat to kpina

Matura podczas pandemii koronawirusa Matura podczas pandemii koronawirusa Tomasz Pietrzyk / Agencja Gazeta
O chodzeniu do teatru i wrażeniu, jakie robi przestrzeń dramatu na widzach, można pisać w czasach, gdy teatry są otwarte. W 2021 r. taki temat na maturze to faux pas.

Wyniki matury rozszerzonej decydują o przyjęciu na studia. Język polski wybiera się nie po to, żeby w ogóle zdać, ale by uzyskać jak najwyższy rezultat. Gdy w grę wchodzi np. prawo, nawet 70–80 proc. może nie wystarczyć. Na poziomie rozszerzonym walczy się o każdy punkt, tym bardziej że komisje rekrutacyjne przeliczają wynik z rozszerzenia, mnożąc go np. razy trzy, a z podstawy razy jeden. Każdy punkt robi więc znaczną różnicę.

W tym roku dano zdającym wyśmienity wywód Jana Błońskiego, historyka literatury i krytyka, na temat przestrzeni w dramacie (temat 1). Aż mi się oczy zaświeciły, kiedy przeczytałem, jak „Cześnik wypada z zamkowych pokojów”. Oczami wyobraźni zobaczyłem bowiem Daniela Olbrychskiego, którego widziałem w tej roli w Teatrze Polskim w Warszawie. Ależ on wypadał! Nie tylko zresztą z zamkowych pokojów, ale nawet z beczki, w której zażywał kąpieli. Uczniowie, którzy byli ze mną wtedy w teatrze – trzy–cztery lata temu – mogliby pisać o przestrzeni w dramacie, że szczęka by egzaminatorowi z wrażenia opadła.

Matura. Teatr to temat marzenie

Kto chodzi do teatru, przeczytał tekst z tegorocznej matury z prawdziwą przyjemnością. Wprawdzie od miesięcy nie byłem na żadnym przedstawieniu, ale to przecież tylko rok wyrwany z życiorysu. Zostało mi jeszcze 50 lat, kiedy do teatru chodziłem regularnie, nieraz pięć razy w tygodniu. Dawniej mieszkałem po sąsiedzku z Teatrem Studyjnym w Łodzi, potem pracowałem w szkole, która graniczy z teatrem, a obecnie mieszkam między teatrami. A i tak moje zapatrzenie w teatr jest niczym w porównaniu z tym, co wyprawiają koleżanki polonistki.

Reklama