Opinią publiczną wstrząsnęły trzy przypadki śmierci młodych mężczyzn, wobec których dolnośląska policja podejmowała w ostatnich tygodniach interwencje. Podejrzewano, że stracili życie z powodu braków w wyszkoleniu policjantów i brutalności. Byli przyduszani, używano pałek, pięści, kolan i gazu.
34-letni Bartłomiej padł ofiarą interwencji 6 sierpnia. Policję wezwała jego matka, bo syn rzucał w okno kamieniami (było to nad ranem, prawdopodobnie chciał obudzić domowników, aby wpuścili go do domu). Potem ta sama matka Bartłomieja sfilmowała telefonem policyjną interwencję. Obraz nie jest jednoznaczny, bo funkcjonariusze powalili mężczyznę z drugiej strony radiowozu. Z ich zachowania można jedynie wywnioskować, że przyduszali zatrzymanego i próbowali go za wszelką cenę obezwładnić. Wiadomo, że w pewnym momencie Bartłomiej stracił przytomność, bo policjanci próbowali go cucić, klepiąc po twarzy. Ale nie podjęli próby reanimacji. Nie wiadomo dlaczego. Czy nie wiedzieli, jak ratować nieprzytomnego człowieka, czy też uznali, że taka fatyga z ich strony byłaby nadmierna?
Wezwano karetkę i potem z policyjnych komunikatów wynikało, że mężczyzna zmarł z nieznanych przyczyn, kiedy pozostawał pod opieką personelu medycznego. W zasadzie można było wyczytać między wierszami, że Bartłomiej nie stał się ofiarą policyjnej interwencji, do karetki zabrano go w stanie zadowalającym, a zmarł dopiero później.
Nagrania ujawnione przez portal Onet nie pozostawiają złudzeń.