Społeczeństwo

„Są większe nieszczęścia”. Ronić po ludzku też w Polsce trudno

Światowy Dzień Dziecka Utraconego Światowy Dzień Dziecka Utraconego Sharon McCutcheon / Unsplash
W wiadomościach, które otrzymujemy, wciąż pojawiają się te same elementy. Brak empatii, oziębła postawa lekarzy. Nie bierze się pod uwagę wyjątkowości sytuacji, w której jest kobieta – mówi Maria Godlewska, prawniczka i ekspertka Fundacji Rodzić po Ludzku.

10–15 proc. wszystkich ciąż kończy się poronieniem. W pierwszych sześciu tygodniach od zapłodnienia niepowodzenia dotyczą nawet 60 proc. Ze sprawozdań o działalności ogólnej szpitali wynika, że w Polsce rocznie przechodzi przez to doświadczenie od 39 do 40 tys. kobiet. Tyle statystyki.

„W objętych kontrolą szpitalach pacjentkom, które poroniły, urodziły martwe dziecko lub których dziecko zmarło tuż po porodzie, nie zapewniono prawidłowej i wystarczającej opieki. Wynikało to (...) z nieprzestrzegania obowiązujących uregulowań, w tym standardów opieki okołoporodowej” – stwierdziła w lutym 2021 r. Najwyższa Izba Kontroli, oceniając charakter i jakość opieki nad pacjentkami w tej „sytuacji szczególnej”, jak określa się w rozporządzeniach poronienie.

W wiadomościach, które otrzymujemy, pojawiają się wciąż te same elementy. Brak empatii, oziębła postawa lekarzy. Nie bierze się pod uwagę wyjątkowości sytuacji, w której jest kobieta – mówi Maria Godlewska, prawniczka i ekspertka Fundacji Rodzić po Ludzku.

„Przecież ma już pani jedno dziecko w domu”

Główne zastrzeżenie z kontroli NIK obejmujące różne elementy szpitalnej opieki dotyczy „niedostrzegania specyfiki pracy z tą grupą pacjentek”. „W miarę możliwości” kobiety, które poroniły lub urodziły martwe dziecko, nie powinny przebywać w jednej sali z kobietami w ciąży lub po narodzinach zdrowego dziecka. W praktyce kobiety po bardzo różnych doświadczeniach z zakończeniem ciąży zbyt często dzielą wspólną przestrzeń.

Reklama