„Skoro mnie napadli w środku wsi, to co muszą robić z uchodźcami w lesie?”
MATEUSZ WITCZAK: W nocy z czwartku na piątek „terytorialsi” zatrzymali twój samochód w pobliżu Michałowa. W oświadczeniu Grupy Granica czytam, że zostałeś „napadnięty przez uzbrojonych WOT-owców”, ich rzecznik twierdzi jednak, że zachowywałeś się podejrzanie, a dostrzeżony uciekłeś w kierunku lasu.
JAKUB SYPIAŃSKI: Ani w Michałowie, ani pod Michałowem nie ma lasu.
Kolejny zarzut: ponoć próbowałeś przejechać funkcjonariuszy.
Stałem na skrzyżowaniu. Po prawej miałem nieoznakowany samochód, w którym świeciła się mała niebieska latarka. Nie wiedziałem, dlaczego nie korzysta z pierwszeństwa przejazdu, uznałem, że pewnie przegapiłem znak, a kierowca chce mnie przepuścić. Po pół minuty ruszyłem – normalnym tempem, bez pisku opon. Gdy samochód zaczął jechać obok, zrozumiałem, że mam się zatrzymać. Nagle wysiadło z niego kilku ludzi, którzy dali mi znak, żeby otworzyć okno. Gdy tylko je uchyliłem, zaczęli siłą mnie wyciągać. Mocno mną szarpali, ale uratowały mnie pasy bezpieczeństwa.
Wtedy – znów: zdaniem rzecznika WOT – zacząłeś kopać funkcjonariuszy.
Absolutnie nie przyszłoby mi do głowy, by kopać ludzi uzbrojonych w karabiny! Byłem sparaliżowany strachem. „Terytorialsi” wydawali się nabuzowani: rzucali „k***ami”, kazali mi „wy*****alać” z auta, krzyczeli, że jestem przemytnikiem albo kurierem, że pewnie coś brałem... Byłem przekonany, że zaraz mnie „zglebią” na tym asfalcie!