Jurij Tokar podkreśla, że ukraińskie sieroty docierają do Polski, Niemiec i Włoch razem ze swoimi opiekunami. – Na Dolnym Śląsku jest w tej chwili blisko 140 dzieci. Nikt ich nie rozdziela, są w takich samych grupach, w jakich były u siebie w Ukrainie, razem ze swoimi opiekunami, z którymi tutaj przyjechały – podkreśla. Od razu dodaje, że ukraińskie służby dyplomatyczne działające w Polsce nie ujawniają miejsc pobytu tych dzieci, by oszczędzić im niepotrzebnego zainteresowania, mogącego tylko potęgować stres.
– Mogę tylko powiedzieć, że współpracujemy z samorządami. Na Dolnym Śląsku dzieci zostały ulokowane w ośrodku przystosowanym dla nich, z pełnym zabezpieczeniem ich pobytu – mówi Tokar. Jak podkreśla, przez trzy tygodnie ewakuacji ludności cywilnej zdarzały się przypadki, że dorośli opiekunowie gubili się z dziećmi, ale dzięki zaangażowaniu wolontariuszy i polskiej policji szybko udawało się odnaleźć krewnych.
Ewakuację organizują SOS Wioski Dziecięce
– Odrębnym przypadkiem jest nagłośniona w mediach sprawa 12-letniej dziewczynki, która do Polski przyjechała z babcią, jedyną prawną opiekunką. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że ta babcia zmarła, a matka dziecka zdecydowała się je zabrać do siebie, na Ukrainę. Tutaj decyzje leżą po stronie sądu – uspokaja nastroje konsul Tokar.
Akcję ewakuacji z domów dziecka i pieczy zastępczej od wybuchu wojny prowadzi Stowarzyszenie SOS Wioski Dziecięce działające w Ukrainie w porozumieniu z polskim oddziałem organizacji.