Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Ostatnia taka matura. Co otworzy w tym roku drzwi na studia?

Matura z języka polskiego 2021 Matura z języka polskiego 2021 Tomasz Niesłuchowski / Agencja Gazeta
Tegoroczni maturzyści mają za sobą udział w tzw. podwójnym naborze do szkół średnich. Rywalizację mają we krwi. Teraz szykują się do walki o miejsce na studiach. Obawiają się, że znowu nie będzie im łatwo, ponieważ liczba chętnych do studiowania w Polsce niespodziewanie wzrosła.

W maju 2022 do matury przystąpi wyjątkowy rocznik. To ostatni gimnazjaliści. Gdy szli do liceum, o miejsce musieli walczyć z pierwszymi absolwentami ośmioletniej szkoły podstawowej. I jedni, i drudzy wzięli udział w tzw. podwójnym naborze do szkół średnich. Rywalizację mają we krwi, gorzej z zaufaniem do tego, co obiecuje władza.

W moim liceum na pięć klas oferowanych co roku kandydatom oni otrzymali trzy. Nieco więcej niż połowę. Przeżyli szok. Nie spodziewali się, że poprzeczka zostanie podniesiona tak wysoko. W innych szkołach było podobnie: oferta została podzielona dla dwóch grup. Żeby dostać się do dobrej szkoły średniej, kandydaci musieli wziąć udział w morderczym wyścigu. Jeszcze nigdy dwa roczniki nie brały udziału w jednym naborze.

To im PiS powiedział, że będzie tak samo jak wcześniej. Likwidacja gimnazjów miała nie zmienić zasad naboru do liceów. Nikt na tym nie straci – obiecywano. PiS nie dotrzymał słowa: było inaczej i bardzo trudno. Tak trudno, że rocznik ten – jak żaden inny – nie wierzy obietnicom władzy. Władza może bowiem kłamać, choćby w sprawie matury i naboru na studia w roku 2022. Uczą się więc teraz do egzaminu dojrzałości tak, aby poradzić sobie z nowymi zasadami rekrutacji, np. mniejszą liczbą miejsc na wybranych kierunkach, większą liczbą kandydatów itd.

Jaki nabór na studia?

Ostatni gimnazjaliści szykują się do matury i walki o miejsce na studiach. Obawiają się, że znowu nie będzie im łatwo, ponieważ liczba chętnych do studiowania w Polsce niespodziewanie wzrosła. Ilu będzie chętnych, nie wie nikt. Może dziesięć procent więcej, a może dwa razy tyle.

Pytają, czy to prawda, że teraz też będą musieli się podzielić miejscami do nauki z inną grupą. Chcą wiedzieć, czy miejsca na uczelniach oferowane uchodźcom zostały specjalnie dla nich utworzone, czy też odjęto je z list przeznaczonych dla polskich studentów. Czy czeka ich kolejny podwójny nabór, tym razem na studia?

Nie ma w Polsce atmosfery do udzielenia szczerej odpowiedzi na te pytania. Jak będzie wyglądał nabór na studia? Rząd zapewnia – podobnie jak trzy lata temu – że nie ma powodu do obaw. Przekonuje, iż każdy, kto zda maturę, znajdzie miejsce na studiach. Ukraińcy nie walą drzwiami i oknami na naszą maturę, zatem nie będą rywalizować z polskimi kandydatami na studia. Mniej niż 30 uchodźców zadeklarowało chęć zdawania polskiej matury, reszta wybrała ukraińską. Rząd problemu z rekrutacją zatem nie widzi.

Papież i żołnierze wyklęci otwierali drzwi do liceum

Równie bezpiecznie miało być w 2019 r., w którym PiS ostatecznie zlikwidował gimnazja. Miało być dobrze. Potem okazało się, że jak ktoś nie zadbał o siebie, miejsca w dobrym liceum nie znalazł. Trafiali tam bowiem często tylko laureaci olimpiad i konkursów przedmiotowych, natomiast świadectwa z biało-czerwonym paskiem i wysokie wyniki z egzaminów okazywały się niewystarczające. Brakowało miejsc w liceach. Do dzieci dotarło, że gdy rząd gwarantował miejsca w szkołach ponadpodstawowych, miał na myśli zawodówki. Co ma teraz na myśli, gdy mówi o bezpiecznej rekrutacji na studia, okaże się w trakcie naboru. Młodzi ludzie obawiają się niespodzianki.

Trzy lata temu tegoroczni maturzyści przekonali się na własnej skórze, że w Polsce laureat konkursu o polskim papieżu znaczy więcej niż uczeń, który zdał egzamin z matematyki na 100 proc. Ten pierwszy może bowiem wybrać dowolną szkołę i klasę, w której będzie się uczył (jako laureat ważnego konkursu ma pierwszeństwo wyboru), a ten drugi musi liczyć na wolne miejsce. Jeszcze nigdy nabór do liceum nie miał tak kuriozalnego charakteru, jak to się działo trzy lata temu. Na potęgę uczono się wtedy tego, co dawało gwarancję przyjęcia do liceum: pierwszy był papież, dalej żołnierze wyklęci, potem długo nic, na szarym końcu tradycyjne przedmioty, jak polski czy matematyka. W tym roku też trzeba mieć pomysł na maturę, inaczej wysokie wyniki mogą okazać się za niskie. Na tym polega w Polsce rywalizacja, że do końca nie wie się, jakie będą jej zasady. Można tylko zgadywać.

Co otworzy drzwi na studia?

Teraz ten rocznik, po którym w gimnazjach zgaszono światła, wie, że uczyć się trzeba wyłącznie pod rekrutację. Dla liceów, których pozycja zależy od wyników w rankingach, oznacza to katastrofę. Rankingi bowiem biorą pod uwagę wyniki z całej matury. Każdy przedmiot się liczy, zarówno zdawany na poziomie podstawowym, jak i rozszerzonym. Natomiast ten rocznik nastawia się na maksymalizację wyniku z jednego, dwóch przedmiotów zdawanych na poziomie rozszerzonym, które głównie liczą się w trakcie rekrutacji na studia, resztę zaś totalnie lekceważy. Szczyt i dno – takie będą wyniki tegorocznej matury. Takie podejście może spowodować, że ranking szkół maturalnych zostanie wywrócony do góry nogami.

Do tej pory wyniki z egzaminów były przewidywalne, a niespodzianki rzadkie: dobrzy uczniowie z dobrych liceów zdawali wszystko dobrze, a niektóre przedmioty bardzo dobrze. Wyjątki tylko potwierdzały regułę. Stabilność i powtarzalność wyników przyciągają uczniów do jednych szkół i odstraszają od innych. Tegoroczni maturzyści mogą nam wywinąć niezły numer, ponieważ planują ważne przedmioty zdać rewelacyjnie, natomiast pozostałe fatalnie. Wielu uczy się tylko jednego przedmiotu, resztę planując zdać na minimum. To dla prestiżowych szkół absolutnie niedopuszczalna sytuacja.

U nas nawet matfiz powinien całkiem dobrze napisać maturę z języka polskiego na poziomie podstawowym, podobnie biolchem. Jako nauczyciel przedmiotu nieważnego – języka polskiego – już się zaczynam bać. Uczniowie uczciwie uprzedzili, jaki mają plan, abym wiedział, co mnie czeka. Ponieważ polski jest im do niczego niepotrzebny, nie marnują na niego czasu. Całą energię wkładają w chemię i biologię, gdyż obawiają się, że miejsc na studiach lekarskich będzie w tym roku mniej (ryzyko podwójnego naboru).

Jedna z maturzystek otwarcie poinformowała, że nie zamierza wcale powtarzać lektur. Przyjęła ze spokojem wszystkie oceny niedostateczne, zaakceptowała niski stopień na koniec roku (chciała tylko zdać), nie powtórzy lektur do egzaminu, mimo że obowiązkowych jest zaledwie osiem pozycji. Zamierza w pracy maturalnej pisać wyłącznie o filmach, o literaturze nie napisze ani słowa, gdyż obawia się błędu kardynalnego. Z pełną świadomością tak postąpi, gdyż system na to pozwala. Czarnek tak zmienił zasady egzaminu maturalnego, że język polski można zdać z zerową wiedzą o literaturze. Skoro minister pozwala pisać tylko o serialach, skorzysta z tej możliwości. Uczy się wyłącznie pod nabór, podobnie postępuje cała klasa. Wyniki z polskiego mogą być złe, liczy się bowiem tylko chemia.

Akceptują to rodzice. Kiedy zwróciłem uwagę, iż z dwójki blisko do jedynki, dlatego powinni zmotywować dzieci do uczenia się na wyższą ocenę, chociaż na trójkę, nie przyznali mi racji. W normalnych czasach tak by było, jednak podwójny nabór skłania do stosowania innej strategii. Cały wysiłek należy włożyć tylko w to, co się liczy podczas rekrutacji („Już to przerabialiśmy, panie profesorze. Żeby tu się dostać, dziecko musiało odpuścić sobie matematykę, a uczyć się życiorysu Jana Pawła II”).

Przedmioty nieważne należy sobie odpuścić. Co po dobrym wyniku z języka polskiego na maturze, gdy z chemii zabraknie kilku punktów i człowiek nie dostanie się na kierunek lekarski. „Niech pan wybaczy, ale córka nie uczy się polskiego, ponieważ w tym czasie uczy się chemii. Uważam – tłumaczy mama – że to dobry wybór”. To jest ostatni rocznik, który może totalnie nie uczyć się do matury z języka polskiego, a i tak ją zda. Wszyscy napiszą wypracowanie, opowiadając, jakie filmy oglądali, i to przejdzie. Gdyby na studia lekarskie przyjmowali, sprawdzając znajomość seriali o lekarzach, wszyscy oglądaliby takie seriale.

Co na to przyszłoroczni maturzyści i ich nauczyciele?

Licealiści po ośmioletniej szkole podstawowej, którzy za rok będą zdawać całkiem inną maturę, też chcieliby uczyć się wyłącznie przedmiotów, które liczą się podczas rekrutacji na studia, a resztę totalnie odpuścić. Im jednak ten przywilej nie został dany. Matura z języka polskiego jest dla kolejnego rocznika całkiem inna. W roku 2023 nie będą mieli możliwości nie pisać o literaturze w wypracowaniu maturalnym. Wiedza o filmach już nie przejdzie, odwoływanie się do seriali tylko zaszkodzi. Egzamin z polskiego będzie o wiele trudniejszy. Trzeba się do niego bardzo solidnie uczyć, czytać liczne lektury, bo można go nie zdać.

Cieszy to nauczycieli z takiego liceum jak moje. Nie podoba nam się tegoroczna matura. Zdolni uczniowie z dobrych liceów powinni wszystkie przedmioty zdawać dobrze lub bardzo dobrze. Nie akceptujemy pomysłu, aby ubiegać się o maksimum z jednego przedmiotu i akceptować dno z innego. Genialność z jednego przedmiotu i analfabetyzm z drugiego może być dobrą strategią podczas podwójnej rekrutacji: do liceum czy na studia. Jednak wyznajemy inną filozofię. Nie ma w szkole przedmiotów zbędnych i wiedzy niepotrzebnej. Są tylko mniej lub bardziej potrzebne, ale nie całkiem zbędne. Dlatego o tegorocznej maturze trzeba będzie szybko zapomnieć. Życzę powodzenia wszystkim zdającym. Oby żaden nie sięgnął dna, nawet jeśli jest mu to obojętne.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną