Niebinarni
Niebinarni: kim są, jak żyją. Tekst, którego nie zrozumie Jarosław Kaczyński
U Sybila (rocznik 1998 r.) wyglądało to tak: płeć przypisana przy urodzeniu – żeńska. Wiele lat czuł, że nie jest dziewczyną, ale powinien spróbować nią być, żeby dopasować się do świata i jego zasad. Przebierał się za kobietę, gdy wychodził z domu. Superkobiecą kobietę. Jako nastolatek bał się odrzucenia i tego, że nikt go nie pokocha, jeśli wyjdzie z roli. – Dużo się zmieniło, kiedy poznałem osobę niebinarną, a potem zaczęliśmy być razem. Nasze rozmowy o tym, jak odczuwam siebie, jak ta osoba siebie odczuwała, pozwoliły mi dojść do wniosku, że tak, to jestem ja – jestem kimś pomiędzy – opowiada. Dziś kobiece ma jedynie momenty, bo przez większość czasu czuje się męsko. – Czasami sukienki i spódniczki wiszące na wieszaku w szafie mnie odrzucały, ale i tak w większości je sobie zostawiłem. Często je noszę, bo je lubię – dodaje. Zmienił fryzurę na krótszą, ma wygolone boki, włosy zapuścił do szyi, bo może z nich zrobić i coś bardzo męskiego, i coś kobiecego. Czasem henną domalowuje sobie wąs. Sybil używa głównie męskich zaimków, ale i form neutralnych: studencie, aktywiszcze, autorze. Oczywiście męskie łatwiej przyjąć w otoczeniu. Sybil zmienił też nazwisko. – W moim mieście jest przyjazny urząd, urzędniczki podsunęły mi dużo rozwiązań. Na ich prośbę wnioskowałem o nazwisko zakończone na „-ski”, bo nie byłyby w stanie obronić „-skie” – opowiada. W rodzinnym domu rozkminienie tego, że nie ma się córki, ale dziecko czy wnuczę, zajęło trochę czasu. Zwłaszcza mamie. Dziadkowie do dziś mylą zaimki. – Ale i tak uważam, że jestem w tej kwestii bardzo uprzywilejowany. Sybil jest jedną z wielu osób zaliczanych do pokolenia Z (urodzone w latach 1997–2010), które, jak pokazują badania – brytyjskie, belgijskie czy amerykańskie, w Polsce się ich nie prowadzi – po prostu odchodzą od podziału na dwie płcie.