W czasie wystąpienia w Gnieźnie Jarosław Kaczyński, rządzący z tylnego siedzenia całym krajem, wygłosił przemowę, w której wskazał nowego wroga – smartfona, który mąci w głowach młodzieży.
Memetyka pozwala zadawać ważne pytania – nie tylko jak brzmi komunikat, ale dlaczego powstał i którędy się rozprzestrzenia. Mam wrażenie, że na obecnym etapie Kaczyński dokonuje nalotu dywanowego – rzuca hasłami i patrzy, które trafią. Raz obrazi osoby transpłciowe, innym razem zaatakuje młodzież szwendającą się po zmroku po warszawskich imprezowniach. Za tydzień wymyśli nowe hasło i znowu admini facebookowych stron z memami będą mieli pełne ręce roboty.
Przypomnę, że polityczną walkę na memy Kaczyński ma opanowaną do perfekcji. Na bok odłożę rozważania, czy to skutek jego politycznego geniuszu, intuicji, czy szczęścia, fakty są takie, że nie dość, że ma własną, doskonale działającą maszynę propagandową, to jeszcze korzysta z maszyn przeciwników. Konstruuje przekaz, który opozycja sama powtarza, jego wypowiedzi są pełne mocnych sformułowań, niczym filmy „Psy”, „Miś” i „Seksmisja”. Cała Polska mówi Kaczyńskim. „Gorszy sort”, „tam, gdzie stało ZOMO” – ciemny lud to wszystko kupił. Za każdym razem, gdy prezes wypuści takiego mema, trafia nie tylko do elektoratu, ale i do przeciwników, którzy myślą, że mogą go sobie oswoić przez ironię czy sarkazm. Tymczasem pracują jedynie nad wzmocnieniem komunikatu Kaczyńskiego. I odwracają uwagę od rzeczy ważnych.
Czytaj też: Jarosław Mądry? Co prezes PiS opowiada podczas objazdu kraju
Czarodziej smartfon nie odda dzieci
Przyjmijmy na chwilę, że tym razem Kaczyński nie strzelał na oślep, i zastanówmy się nad jego słowami. Źródła mema „smartfon” można szukać w wywiadzie z Pawłem Nowackim przeprowadzonym przez Michała Karnowskiego. Pod tytułem „Czarodziej smartfon porywa dzieci” ukazał się w tygodniku „Sieci” (nr 45/2020). Nowacki martwi się w nim o młodzież, która została skorumpowana przez Netflixa czy TikToka i zdryfowała jeśli nawet nie na lewo, to w stronę progresywnych wartości. „W ciągu ostatnich dziesięciu lat powszechny stał się dostęp do nowych mediów, które sprawiły, że rodzice utracili swoje dzieci. Zostały im one porwane przez potężnego czarownika smartfona. To oczywiście symbol, bo nie chodzi tylko o to jedno urządzenie. Istotą sprawy jest to, że nikt nie selekcjonuje przekazów, nikt nie ma kontroli nad tym, co z tym robią dzieciaki” – przekonywał Nowacki.
Oczywiście miał rację – współczesne media cyfrowe stanowią przeciwwagę dla sączonej w szkole i telewizji propagandy. Można też założyć, że do prezesa PiS dotarła ta strata młodzieży. Jeszcze w czasie ostatnich wyborów PiS miał doskonale skrojony przekaz dla młodych i puszczał im piękne filmy na YouTubie. Komunikat brzmiał: zobaczcie tylko, ile dobrych rzeczy zawdzięczacie naszej partii.
Co nie działa? Wystarczy posłuchać innego fragmentu przemówienia, w którym Kaczyński sięga po wojnę w Ukrainie. „Ten motyw patriotyczny, ten przykład Ukrainy może też na część młodzieży oddziaływać. Może niektórych doprowadzić nawet do poczucia wstydu, bo tam ci młodzi ludzie pokazują, że można walczyć i być bohaterem. To zawsze w kulturze europejskiej, rycerskiej było wysoko cenione, i oni tymi rycerzami są”.
Tyle że polska młodzież, tak jak młodzież ukraińska, wystąpiła już przeciw dręczącemu ją tyranowi – i był nim Kaczyński. Pamięć czarnych protestów, gdy siedział schowany za setką policyjnych furgonów, musi być w nim żywa.
Czytaj też: Kaczyński pojechał w Polskę, reporter „Polityki” pojechał za nim
Zaszczepić się na pisowskie memy
Jak najlepiej poradzić sobie z mózgowymi robakami wysyłanymi przez Kaczyńskiego? Najlepiej zaszczepić się przed nienawiścią. Gdy Kaczyński szczuł na uchodźców w czasie kryzysu w 2015 r., znalazło to żyzną ziemię, bo Polacy sami z siebie nie byli jakoś szczególnie pozytywnie nastawieni do przybyszów szukających schronienia. Obrzydliwy atak prezesa na osoby transpłciowe może się udać, bo do Polski została zaimportowana z Zachodu transfobiczna szajba, podsycana nie tylko przez boty Putina, organizacje o niejasnym finansowaniu i zagubionych celebrytów – równie ohydne teksty można przecież znaleźć obecnie praktycznie we wszystkich mediach, zarówno „rządowych”, jak i „centrowych” czy nawet „opozycyjnych”.
Tak samo atak na „smartfona” może się udać, jeśli trafi na kogoś, kto na poważnie bierze narrację o „pokoleniu iGen” i „płatkach śniegu”. Tej nieszczęsnej „współczesnej młodzieży, co tylko siedzi z nosem w TikToku, nie wychodzi na dwór i nie umie otworzyć puszki”. Teksty tego typu wciąż przewijają się w mediach społecznościowych i na portalach – tania maszynka do wzniecania międzypokoleniowej dramy, która przekłada się na odsłony reklam. No i co, nie ma ten Kaczyński trochę racji? Może to dobry moment, żeby się zastanowić nad swoim światopoglądem – i nie dać zainfekować pisowskim memom.
Czytaj też: Czarowanie rzeczywistości